niedziela, 16 grudnia 2012

Dzień końca świata

Dzień Tryfidów
John Wyndham
Wydawnictwo Amber
238 stron


Świat w którym żyjemy przetrwał już kilka zapowiadanych końców. Nie uległ jednak zagładzie, mimo schyłków wieków lub nowego tysiąclecia. Według niektórych to właśnie za kilka dni ma się skończyć świat. Nie chcę jednak wnikać w to kto w tą zapowiedź wierzy a kto nie. Chciałbym natomiast przedstawić powieść, która nawiązuje do tego krótkiego wstępu. "Dzień Tryfidów" napisany w 1951 roku przez Johna Wyndhama zalicza się do gatunku fantastyki postapokaliptycznej i przedstawia ciekawą wizję apokalipsy.

Tytułowe tryfidy to rośliny, jednak zdecydowanie wyróżniające się wśród innych gatunków. Nikt nie wie skąd się wzięły, jednak gdy okazało się, że mogą mieć duży wpływ na przemysł i produkcję oleju, zaczęto je hodować. Miały one jeszcze kilka dodatkowych zdolności, potrafiły prymitywnie przemieszczać się, czy też atakować, można było jednak temu zapobiec. Wkrótce tworzono szkółki tych roślin, były one w każdym ogródku a człowiek miał nad nimi jedną wielką przewagę: zmysł wzroku.

Jest tak do dnia, w którym na niebie można było zobaczyć dużą ilość spadających gwiazd czy też odłamków komety w mocnej zielonej poświacie. Okazuje się bowiem, że każdy kto tego wieczora patrzył w niebo, stracił bezcenny zmysł jakim jest wzrok. Zachowali go tylko nieliczni, którzy z różnych, niekiedy banalnych powodów nie mogli oglądać tego ostatniego przedstawienia. Od tej chwili będą oni odgrywać dużą rolę w walce o przetrwanie wielu ludzi.Wraz z dwójką widzących bohaterów, Williamem Masenem i Josellą Playton przemieszczamy się ulicami pełnego śmierci Londynu i innych miast.

Większą i ważniejszą częścią książki jest właśnie nieudolne życie ludzi po tym jak stracili zdolność widzenia. Setki tysięcy ślepych ludzi wychodzi na ulicę próbując w jakiś sposób zdobyć jedzenie i szukać pomocy. Tworzone są grupy ludzi widzących o różnych poglądach, sposobach przetrwania i pomysłach na zapewnienie ciągłości gatunku ludzkiego. Książka często zaskakuje i szokuje, upadłe społeczeństwo jest skłonne zrobić wiele nie zawsze dobrych rzeczy by utrzymać się przy życiu. Już w tym momencie panuje istny chaos, okazuje się jednak,że to nie wszystko.Po jakimś czasie przychodzi prawdziwy horror jakim są tryfidy nad którymi nikt nie może zapanować. Potrafią zabijać i robią to, często działając w grupach i przypominając,mimo że to tylko rośliny, istoty inteligentne.

Po raz kolejny przekonuje się, że wiek książki nie świadczy o jej jakości. Książki starsze mają często do zaoferowania czytelnikowi wiele więcej niż dzisiejsze nowości i bestsellery. "Dzień Tryfidów" to bardzo dobra, zdecydowanie godna uwagi opowieść, uważana za jedną z klasyków sf. Udowadnia, że nie trzeba wybuchów wulkanów, meteorytów, trzęsień ziemi czy huraganów by znany nam świat uległ zagładzie. Gorąco polecam wszystkim miłośnikom gatunku i nie tylko.

niedziela, 9 grudnia 2012

Aleksander Wierny - Teraz

Teraz
Aleksander Wierny
Wydawnictwo Oficynka
176 stron


Intrygujący, poruszający, inny – kryminał metafizyczny. Taki właśnie opis znaleźć można na tylnej okładce kolejnej po „Świetle” i „Matce mojego dziecka” powieści Aleksandra Wiernego pt. „Teraz”. Jako że coś nowego zazwyczaj jest sto razy lepsze od wciąż odgrzewanego kotleta, postanowiłem sprawdzić czy „Teraz” jest rzeczywiście powieścią inną i oryginalną czy też nie wyróżnia się niczym spośród innych kryminałów.

Kilku mieszkańców Częstochowy zostaje zaproszonych na nadzwyczajne spotkanie, na którym są im proponowane duże ilości pieniądze bez żadnej ciężkiej pracy. Wkrótce stany ich kont zwiększają się, mimo że żadne z nich nie wie co ma robić ani nawet nie zna swoich pracodawców. Chciałoby się rzec, sytuacja idealna. Po krótkim jednak czasie okazuje się, że wcale nie jest tak wspaniale a bohaterowie zamieszani są w coś naprawdę zawiłego i niebezpiecznego, co przeistoczyć może się w walkę o życie z tajemniczym wrogiem. Jakkolwiek ten opis brzmi, jestem świadom tego że tylko w małym stopniu odzwierciedla on to co opisane jest w powieści, jednak zdradzanie dalszej fabuły byłoby z mojej strony niemiłe.

Zdecydowanie nie jest to książka łatwa, ciężko zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi, zwłaszcza na początku. Od pierwszych stron w głowie czytelnika powstają coraz to nowe pytania skłaniające do tego by zagłębić się w dalsze strony powieści. Momentami jest ona dziwna i nie wiadomo co się dzieje, jednak na swój sposób jest to właśnie intrygujące. Autor zostawia niektóre kwestie do przemyślenia, inne zaś wyjaśnia, jednak robi to powoli, pozwalając rozwijać się akcji. A ta rzeczywiście się rozkręca, robi się coraz goręcej, bohaterowie co chwila zmieniają strony, pojawiają się wewnętrzne konflikty.

Co również od pierwszych stron rzuca się w oczy to różnorodność bohaterów: kobieta nadmiernie dbająca o urodę, ćpun, człowiek będący uosobieniem dobra oraz mężczyzna bardzo zżyty z rodziną.
Te ich cechy są wytykane od początku i okazuje się, że odegrają w tej dziwnej przygodzie ważną rolę. Jest również tajemnicza postać starszego, bardzo dziwnie zachowującego się mężczyzny z bakami Elvisa Presleya, która zupełnie tu nie pasuje i przez jakiś czas mąci nam w głowie. Autor przedstawia jako bohatera również Częstochowę, w której wszystko się dzieje, jednak nawiązania do niej w dalszej części lektury wydają się raczej nietrafione.

Aleksander Wierny przedstawia ciekawe spojrzenie na to co tak naprawdę kieruje nami w życiu, co decyduje o naszych decyzjach i zachowaniach, jaki wpływ na naszą egzystencję mają pragnienia i pieniądze, czy istnieje jakiś sens życia. Finał powieści jest zaskakujący, ponownie skłaniający do myślenia.

Zauważyć można, że często pojawia się tu słowo „dziwny”. Rzeczywiście tak jest, „Teraz” to powieść z mnóstwem niewiadomych i miejscami niezrozumiałych momentów, jednak mimo wszystko, a może i właśnie przez to jest książką intrygującą i poruszającą. Polecam ją szczególnie tym, którzy lubią skomplikowane i momentami zagmatwane powieści, wątpię natomiast czy spodoba się ona miłośnikom zrozumiale przedstawianej fabuły. Oceniam na 3/5.


Za możliwość zrecenzowania tej książki bardzo gorąco dziękuję Wydawnictwu Oficynka.
Baza recenzji Syndykatu ZwB

sobota, 1 grudnia 2012

J.R.R Tolkien - Hobbit czyli Tam i z powrotem

Hobbit czyli Tam i z powrotem
J.R.R Tolkien
Wydawnictwo Iskry
315 stron

28 grudnia. To właśnie ten dzień odnotowany jest w kalendarzach wielu osób, przede wszystkim jednak fanów „Władcy Pierścienia”. Nie muszę wprowadzać żadnej tajemniczej atmosfery związanej z tym dniem, domyślam się bowiem, że po tym małym wprowadzeniu większość już wie o co chodzi. 28 grudnia oznacza bowiem polską premierę „Hobbita”, ekranizacji powieści J.R.R Tolkiena pt. „Hobbit, czyli tam i z powrotem”, której akcja dzieje się przed wydarzeniami z „Trylogii”. Do premiery jeszcze niecały miesiąc a duża ilość znajomych już deklaruje wyjazd do kina i Ja sam jestem ciekaw niektórych rozwiązań. Tymczasem chciałbym się skupić nie na filmie a na książce, która ostatnimi czasy wpadła w moje ręce.

Bilbo Baggins jest hobbitem, mieszka w swym Pagórku i jak nic w świecie ubóstwia ciszę, spokój i dobre jedzenie. Jak każdy hobbit lubi gości, pod warunkiem że ich zna. Można się zatem domyślić jaka jest jego reakcja, gdy w jego przytulnej norce zjawia się czarodziej Gandalf oraz 13 rozgadanych, głodnych krasnoludów. Szalona kompania odbywa właśnie pełną przygód podróż do Samotnej Góry opanowanej przez smoka Smauga w celu odzyskania skarbów swych przodków. Co więcej, Bilbo ma być 14 towarzyszem podróży. Mimo spokojnego usposobienia w niziołku rozpala się żądza przygód i wkrótce gromada ta wyrusza na pełną niebezpieczeństw wędrówkę.

Podróżować będą przez tereny nieznane, tajemnicze, czasami urokliwe i pełne zagrożeń. Przyjdzie im bowiem przedostać się przez pełne szybkich i żądnych krwi goblinów Góry Mgliste, pełne tajemnic ciemności Mrocznej Puszczy oraz kraje spustoszone przez Smauga. Do powieści dołączone są dwie mapki pomagające rozeznać się w tych terenach.
Mały Bilbo spotka na swej drodze wiele stworzeń i postaci o jakich nawet nie przyszło mu myśleć podczas życia w swym Pagórku. Zmierzy się z trollami, goblinami, Worgami i wieloma innymi niebezpiecznymi potworami. Jeśli jednak ktoś szuka wielkich bitew rodem z „Władcy Pierścienia” to znajdzie się tu ich naprawdę niewiele.

Autor nawiązuje swego rodzaju kontakt z czytelnikiem, momentami zwraca się bezpośrednio do niego i zadaje retoryczne pytania. Zupełnie tak jakbym nie czytali tej historii a ktoś nam ją opowiadał. Jest to zabieg ciekawy a opowieści takiej nie można przerwać słuchać/czytać dopóty dopóki się ona nie zakończy. Gdy już dotrze się do finału tej przygody nie żałuje się czasu poświęconego na nią.

Tolkien dba o prawdziwość stworzonego przez siebie świata, dowodem tego mogą być spotykane od czasu do czasu elementy tradycji powszechnych w tym świecie. Krasnoludy, elfy i ludzie śpiewają często pieśni. Czasem odnoszą się one do obecnego wydarzenia a czasem do jakiejś starej legendy, jak na przykład do powrotu Throra, Króla spod Góry. Myślę, że można tu wspomnieć również o specyficznej grze w zagadki, którą mamy okazje podziwiać kilka razy, a w której stawką może być nawet życie.

Z opinii innych ludzi dowiedziałem się o tym, że Hobbit jest pełen humoru. Co prawda było kilka śmiesznych momentów, gdzie zdarzyło mi się uśmiechnąć czy zaśmiać, aczkolwiek nie przypominam sobie by działo się to jakoś często.
Grupa 13 krasnoludów ma dosyć podobne do siebie imiona co momentami może sprawić trudność. Trudno czasem przypomnieć sobie konkretnego krasnoluda czytając jakieś imię. Są krasnoludy które się zapamięta ale są też takie, które można zapomnieć. Sądzę jednak, że Tolkien liczył się z możliwością nieogarnięcia imion wszystkich postaci, tym bardziej, że książka ma tylko około 300 stron.

Wcześniej od Tolkiena czytałem tylko kawałek „Drużyny Pierścienia”, chociaż z powodów, których już nie pamiętam jej nie dokończyłem. Teraz gdy mam za sobą „Hobbita” ponownie myślę, że może kiedyś sięgnę po „Trylogię” jednak nie jest to nagląca potrzeba.
„Hobbit” jest bardzo ciekawą powieścią, będącą dla fanów LoTR pozycją raczej obowiązkową. Przygody Bilba Bagginsa naprawdę potrafią wciągnąć i zainteresować. Osobiście książkę J.R.R Tolkiena oceniam na 4/5 i polecam.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...