poniedziałek, 28 stycznia 2013

Przegląd końca świata: Feed

Przegląd Końca Świata: Feed
Mira Grant
Wydawnictwo SQN
496 stron


Wynalezienie leku na raka oraz pokonanie grypy i przeziębienia byłoby dla ludzkości czymś naprawdę zbawiennym. Zdecydowanie zapobiegłoby to śmierci dużej ilości ludzi. Nikomu jednak nie przeszło nawet przez myśl, że mogłoby to być również przekleństwem, początkiem końca naszej planety. Nikomu poza Mirą Grant, która postanowiła wykorzystać taki pomysł i umieścić go w swojej książce, "Przeglądzie końca świata: Feed".

Ciężko jest mi streścić tę rozwiniętą na wielu polach akcję powieści, niemniej spróbuję.
Lek zwalczający raka okazał się być wirusem przejmującym kontrolę nad ciałem i umysłem. Krótko mówiąc, przeistaczał normalnego, zdrowego człowieka w pozbawionego świadomości żywego trupa kierującego się żądzą świeżego mięsa. Ludzkość jednak nie wyginęła. Ponad 20 lat po pojawieniu się wirusa Kellis-Amberlee życie wciąż się toczy chociaż zmieniło się ono diametralnie. Georgia i Shaun Masonowie, dwójka blogerów otrzymują zlecenie życia: mają relacjonować kampanię prezydencką jednego z kandydatów. Wkrótce okazuje się, że niesie to za sobą nie tylko zyski i zwiększenie oglądalności ale również duże niebezpieczeństwo.

Świat ukazany przez Mire Grant jest oryginalny, dobrze przemyślany i na pewno inny niż w jakichkolwiek książkach czy filmach z tej tematyki. Tak nierealne powstanie żywych trupów nagle stało się czymś co prawdopodobnie mogłoby się wydarzyć. Po raz kolejny to przez człowieka dochodzi do klęski ludzkości. Jednak "Feed" opowiada nie tyle o ciągłej walce , jak to zazwyczaj bywa, lecz o życiu w czasach, w których zombie jest na porządku dziennym. Ludzie żyjący w dobrze chronionych miastach przyzwyczaili się do tego, że za murami i ogrodzeniami ich domostw istnieją też żądne mięsa istoty. Kładą duży nacisk na bezpieczeństwo, jednak pogodzili się z tym przykrym faktem i żyją normalnie.

Wyjątkiem od reguły spokojnego życia są między innymi nasi bohaterowie oraz inni blogerzy, bo to właśnie oni na nich spoczął obowiązek głoszenia prawdy gdy tradycyjne media upadły. Prawie wszyscy relacjonują wydarzenia zza bezpiecznych murów miast, jednak podzielić ich można na kilka grup. Georgia Mason należy do Newsie, czyli tych dla których najważniejsza jest prawda i rzetelne informacje. Shaun jest natomiast często ocierającym się o śmierć Irwinem, który ku uciesze siedzących w domach ludzi igra z zombie. Są jeszcze Fikcyjni i Cioteczki ale sami musicie dowiedzieć się jaką rolę pełnią w blogowym świecie.

Co o samych bohaterach mogę powiedzieć? Byłem bardzo mile zaskoczony, nie spodziewałem się przeczytać powieści, w której główną rolę graliby właśnie blogerzy. A co ważniejsze, są to bohaterowie jak najbardziej realistyczni. Ich zachowania, emocje, prawie wszystko z nimi związane jest bardzo dobrze przedstawione. Mają jednak Ci bohaterowie pewną słabą słabą stronę a mianowicie liczby. Statystyki. Są momenty, w których otacza ich śmierć i niebezpieczeństwo a jedyne co ich interesuje to liczba wejść na stronę. O ile w większości przypadków wcale to nie przeszkadza, to czasami wydaje się po prostu dziwne, niestosowne.

Akcja w książce skupia się wokół polityki jednak w żadnym wypadku nie jest to polityka, która czytelnika odstraszy. Przede wszystkim ukazana jest tutaj kampania prezydencka, w której za kurtyną wymuszonych, sztucznych śmiechów kryje się coś więcej. Autorka bardzo dobrze wlecze nić intrygi. Wciąga czytelnika w ten spisek i to wciąga naprawdę mocno. Odpowiednio stopniuje napięcie jednocześnie najlepsze zostawiając na koniec. A samo zakończenie? Śmiało można powiedzieć, że jest mocno zaskakującą wisienką na torcie. Dawno już żadna książka nie przyniosła mi tyle emocji i dawno się tak dobrze nie bawiłem.

Ktoś mógłby zarzucić, że skoro bawiłem się podczas przygody z książką, która jest "thrillerem politycznym z horrorem w tle" to albo coś złego jest ze mną albo z samą książką. Nic bardziej mylnego. Wszystko jest tu bowiem doprawione sporą dawką dobrego, często czarnego humoru. Trudno może powiedzieć by "Feed" był straszny jednak dodanie mu tego humoru było bardzo dobrym posunięciem. Zresztą, trudno chyba powiedzieć, by jakiekolwiek filmy i książki o zombie były w ostatnim czasie straszne.

Co tu dużo pisać na koniec. Udał się Pani Grant "Feed" zdecydowanie. Nie pomyślałbym, że połączenie zombie, blogosfery i polityki wyjdzie na dobre a jednak. Wyszła z tego momentami zabawna, lecz piekielnie wciągająca powieść, z której akcja, z żywymi trupami w tle, wręcz kipi. Oby więcej takich książek. Zdecydowanie polecam.

Książkę otrzymałem od serwisu nakanapie.pl za co bardzo gorąco dziękuję:)


7 komentarzy:

  1. Po Twojej recenzji w końcu wiem, o czym jest ta książka :) I przyznam, że podoba mi się ten pomysł na fabułę - chętnie przeczytać powieść Miry Grant :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś absolutnie w moim guście.Mam ją w planach,gorzej z dostępem do niej:)
    Pozdrawia serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaciekawiła mnie twoja recenzja. Spróbuję zdobyć tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  4. gdyby był lek na raka było by wspaniale, tylko żeby skutki uboczne były łagodniejsze ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba wiem komu z moich znajomych ta książka może się spodobać:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ogromnie żałuje, że gdy miałam okazje wziąć tę książkę do recenzji, to jednak z niej zrezygnowałam. Teraz widzę, że to naprawdę kawał porządnej literatury z dreszczykiem. Postaram się więc rozejrzeć za nią ponownie i przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Koniecznie muszę przeczytać ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...