Dawid Kain
Wydawnictwo Oficynka
240 stron
Bywają książki, w których na końcu wszystkie zagadki są
bardzo dokładnie wyjaśnione. Po ich przeczytaniu ma się wrażenie, że wszystko
jest zakończone i rozwiązane. Jednakże są i takie książki po przeczytaniu
których czytelnik musi sam poukładać sobie w głowie fakty i dopiero po
przemyśleniu rozumie o co chodziło w powieści. Niewątpliwie te drugie są o
wiele ciekawsze. Zaliczyć do nich można „Punkt wyjścia” Dawida Kaina, zmusza
ona bowiem do rozmyślania nad pewnymi zawartymi w niej treściami.
Jednym z głównych bohaterów jest Damian, neurotyczny,
dopiero rozpoczynający karierę literacką pisarz. Boi się ludzi, jest
odizolowany i stroni od jakiegokolwiek kontaktu z nimi. Co chwilę sprawdza czy
ma zapięty rozporek a dnie spędza na wpatrywaniu się w jeden punkt. Od samego
początku zauważyć można, że nie wszystko z nim okej. Drugim bohaterem jest
natomiast Rafał, człowiek żyjący na krawędzi, lubujący się w ostrych
bijatykach, seksie i używkach, potrafiący zmasakrować komuś twarz bez żadnego
wyraźnego powodu.
Ścieżki tych dwóch tak bardzo różnych charakterów łączą się
w jednym punkcie – w Białej Chacie ukrytej w lesie, którą odnaleźć można tylko mając
chore, skażone wnętrze. Ukryte są tu pradawne sekrety leczenia i zmieniania
człowieka oraz słowa potrafiące zainfekować szaleństwem.
Autor przedstawia opowieści Damiana i Rafała przeplatając je
między sobą. Na początku nie wiadomo co łączy tę dwójkę ani o co chodzi z Białą
Chatą. Oboje są niczym narratorzy a ich opowieści przyjmują styl typowy dla
nich samych. U Rafała jest to język zdecydowanie wulgarny, potoczny i brutalny,
u Damiana natomiast jest on przesiąknięty pesymizmem i niechęcią do
otaczającego świata. Ten specyficzny styl powieści tworzy świetny klimat
brutalnego i aż zbyt prawdziwego świata. Zdecydowanie ciekawsza okazuje się
historia Rafała, wypełniona przemocą i brutalnymi szczegółami. Jak można się
domyślić, nie jest to książka dla wszystkich a na pewno nie dla osób
wrażliwych. Pewna recenzentka napisała, że na okładce powinno się dodać „+18”, ja bardziej proponowałbym „Tylko
dla ludzi o mocnych nerwach”.
„Punkt wyjścia” jest horrorem metafizycznym, różni się
znacznie od przyjętej normy horroru. Nie ma tu wilkołaków, zombie, wampirów ani
duchów. Przyjdzie nam natomiast zmierzyć się z tajemnicami ludzkiej psychiki i
duszy oraz z pewnymi ciekawymi acz odrobinę strasznymi ewenementami. Jedyne
miejsce gdzie spotkać można potwora to wnętrze człowieka. Jest w książce kilka
naprawdę ciekawych, przemyślanych i w pewnym sensie przerażających motywów,
osobiście najbardziej zaintrygowało mnie wnętrze Białej Chaty.
Po zakończeniu powieści, zaskakującym i oryginalnym swoją
drogą, trzeba trochę czasu by móc w spokoju ochłonąć i ewentualnie przemyśleć
niektóre nie do końca zrozumiałe kwestie. Jest ona świetną odskocznią od
sielankowego życia oraz idealnych wręcz bohaterów w wielu innych książkach. I
choć nie mogę polecić jej wszystkim to mogę zachęcić tych, którzy lubią
odrobinę mocnych wrażeń.
Za możliwość zrecenzowania tej książki bardzo gorąco dziękuję Wydawnictwu Oficynka.
Baza recenzji Syndykatu ZwB