piątek, 29 lipca 2011

Karen Traviss - Gears of War: Pola Aspho

Gears of War: Pola Aspho
Karen Traviss
Fabryka Słów
Liczba stron: 472


Będę czujny i nieustępliwy w zmaganiach z wrogami Koalicji.
Będę wierny wszystkim regułom zawartym przez Ojców Założycieli w Kanonie Octus.
Porzucę dotychczasowe życie i będę służył tak długo, jak będzie tego wymagał obowiązek.
Moja odwaga będzie niezłomna, dowodząc mojej przydatności dla Koalicji.
Od tej chwili – jestem Gearem.
Tak właśnie brzmi przysięga, którą na początku swej służby składał każdy z bohaterów  książki Karen Traviss, „Gears of War: Pola Aspho”, pierwszej części z serii Gears of War. Była korespondentka wojenna, dziennikarka i autorka wielu powieści z cyklów takich jak Star Wars czy The Wess’har Wars* po raz kolejny udowadnia czytelnikom, że ma talent do tworzenia niesamowitych historii, popularnych na całym świecie.

Po 14 latach nieustannej, codziennie zbierającej nowe ofiary walki z żądnymi krwi istotami zwanymi Szarańczą, resztka ludzkości na Planecie Sera w końcu nabiera nadziei, że zagrożenie, które pojawiło się w Dniu Wyjścia może zostać zażegnane. Po użyciu bomby lightmasowej Szarańcza pojawia się coraz rzadziej, a jej resztki są powoli rozgramiane przez Gearów, wojskowej elity z oddziału COG stworzonego do walki z wrogą rasą, od którego zależą losy całej ludzkości. Domenic „Dom” Santiago i  Marcus Fenix to dwójka z nich, będąca zarazem uczestnikami pamiętnej bitwy na Polach Aspho, w której w okolicznościach znanym tylko dwóm osobom zginął brat Doma, Carlos Santiago.

Całość książki można podzielić na dwie akcje, wykonywane przez oddział COG zarówno w  przeszłości jak i w teraźniejszości. Pierwsza, mająca miejsce podczas Wojen Wahadłowych, kilka lat przed Dniem Wyjścia, to „Operacja Niwelator” czyli wspomniana bitwa na Polach Aspho. Druga natomiast ma miejsce 16 lat po Dniu Wyjścia i jest związana bezpośrednio z  walką z Szarańczą. Obydwa wątki przeplatają się wzajemnie, co może lekko przeszkadzać, gdyż czytając o nich naprzemiennie można zgubić się w wydarzeniach. Nie jest to jednak błąd autorki, bo powoduje to, że gdy toczą się walki z szarańczą, wyjaśniane są zagadki przeszłości a oba wątki świetnie łączą się w punkcie kulminacyjnym.
Wciąż jednak mam wrażenie, że ponad 450 stron to ilość wystarczająca, by zmieścić więcej wydarzeń, niż jest ich w książce.

Największą zaletą powieści są jej niezwykli bohaterowie, bardzo dobrze wykreowani i realni na tyle na ile pozwala na to fabuła powieści. Każdy z nich jest inny od reszty a znalezienie podobnych charakterów byłoby nie lada wyzwaniem. Ponadto autorka postarała się i nie stworzyła drużyny bezmyślnych i bezwzględnych maszyn do zabijania, jakie możemy spotkać w wielu grach, filmach i książkach. Gearzy ukazani są tutaj nie tylko jako twardziele, skłonni zabić każdą Szarańczę w polu widzenia, ale także jako niosących na swych plecach ciężar walki w obronie ludzkości, targanych emocjami i wyrzutami sumienia zwykłych ludzi, którym przyszło żyć w ciężkich czasach. Bardzo urzekająca jest także wizja oddziału COG jako substytutu rodziny. Podczas gdy każda rodzina na planecie Sera straciła kogoś bliskiego, kolega z oddziału jest jedyną osobą, do której Gear może zwrócić się o pomoc lub wsparcie i właśnie ta zażyłość pomogła im przetrwać tak długo.
Bardzo ciekawie stworzeni są także Odrzuceni, ten ułamek społeczeństwa, który nie chce pomocy COG, żyje w ruinach miasta i żywi się czym popadnie. Bez nich ta książka to nie to samo.

Karen Traviss świetnie spisała się opisując sceny batalistyczne występujące w powieści bardzo często. Zarówno mniejsze potyczki z Szarańczą jak i duże zorganizowane operacje nie stanowią dla niej problemu i są bezbłędnie wykonane. Pozwala to wczuć się i wyobrazić, że jest się w środku akcji, gdzie słychać świst kul, krzyk rannych czy wybuchy granatów. Dodać trzeba, że o wszystkim czytamy również z perspektywy pól ćwiczeń czy sztabu, gdzie są przeprowadzane wszystkie przygotowania.

„Gears of War…” odznacza się również zrozumiałym i prostym w odbiorze językiem, wzbogaconym dobrze skonstruowanymi dialogami a każdy rozdział jest poprzedzony cytatem związanym z fabuła, jak przysięga koalicji na początku. Wbrew pozorom, powieść nie jest przesycona wulgaryzmami, jak można by się spodziewać po książce tego typu. Mamy tu natomiast często do czynienia z zabawnymi dialogami, wypełnionymi sarkazmem i ironią, wywołującymi twarzy czytelnika uśmiech.

Powieść Karen Traviss plasuje się w czołówce przeczytanych w ostatnim czasie pozycji. Zapewnia ona niesamowitą rozrywkę na kilka wieczorów zmuszając tym samym do przemyśleń. Nie jest to tylko krwawa sieczka jakie często można spotkać i chociaż nie da się ukryć, że o krwi, głównie Szarańczy, przeczytać można często, to ze stron tej powieści bije coś więcej, co każdy z osobna powinien odkryć. Mając nadzieję, że następna część cyklu ukaże się w Polsce, „…Pola Aspho” oceniam na 5/5 i polecam każdemu.

*Tytuły nie spolszczone

Książkę otrzymałem od serwisu nakanapie.pl za co bardzo gorąco dziękuję:)

wtorek, 26 lipca 2011

A. i S. Litwinowie - Wycieczka na tamten świat


Wycieczka na tamten świat
Anna i Sergiej Litwinowie
Wydawnictwo Oficynka
Liczba stron: 312


Zawszę uważałem, że trzeba próbować wszystkiego i przekonywać się do nowo poznanych rzeczy. Tym bardziej się ucieszyłem, gdy idąc za zasadą „Wszystkiego trzeba spróbować” dostałem szansę na pierwsze zapoznanie się z literaturą rosyjską a dokładniej kryminałem jakim jest „Wycieczka na tamten świat” autorstwa Anny i Siergieja Litwinowów. Duet ten jest rodzeństwem, które debiutowało w 1999 roku i ma w swoim dorobku ponad czterdzieści powieści. Czy za sprawą tej powieści przekonałem się do literatury rosyjskiej?

25-letnia poszukiwaczka przygód, Tatiana Sadownikowa, po kolejnym rozstaniu postanawia odreagować skacząc ze spadochronem podczas zorganizowanej wycieczki na biegun. Na tą samą wycieczkę pragnie wyruszyć także Dmitrij Połujanow, 25-letni dziennikarz szukający wielkiego tematu. Niestety ta dwójka spóźnia się na swój lot i decydując się na kolejny, nieświadomie pakuje się w tarapaty. Podczas lotu wybucha świeca dymna, samolot się rozhermetyzował a przy otworze leży nieprzytomny człowiek. Tania i Dima mający ze sobą spadochrony wylatują za nieznajomym, który osunął się w przestrzeń. Cała trójka przeżyła lądowanie, i wszystko byłoby w porządku gdyby nie to, że wylądowali z dala od cywilizacji a ich tropem wyruszyła zarówno policja jak i rosyjska mafia.

„Wycieczka na tamten świat”, co trzeba przyznać, okazuje się książką lekko przewidywalną, w której już w połowie lektury można odgadnąć, dlaczego trójkę bohaterów chcą złapać zarówno organy ścigania jak i mafia. Nie ma to jednak większego znaczenia, gdyż cała ta historia bardzo mocno przyciąga do siebie czytelnika. Ucieczka Tani, Dimy i Igora, okazuje się bardzo wciągającą historią, w której możemy doświadczyć niebezpiecznych pościgów, wybuchów, strzelanin i skoków ze spadochronem. A wszystko to zakropione tajemnicą cennego kamienia i przyprawione odpowiednią szczyptą humoru.

Ogromną zaletą powieści okazują się jej bohaterowie. Większość z nich, od Tani, Igora i Dimy, przez szefa mafii Borisa Pietrowicza i kapitana Pietrienko prowadzącego śledztwo, aż po taksówkarza prywaciarza Witię, jest bardzo dobrze nakreślona i ma własną historię, co jeszcze bardziej pozwala się wczuć w klimat powieści. Wiąże się jednak z nimi mały problem. Rzecz dzieje się w Rosji, więc nazwiska siłą rzeczy są rosyjskie, co oznacza trudne zapamiętania i często mylące się. Kto z czytających ten wers potrafiłby wymienić nazwiska wymienione w 2 wersie, nie patrząc w górę? Nie jest to jednak aż tak znaczący problem, bo zawsze można posługiwać się samymi imionami, a wszystkie nazwy własne dodają powieści klimatu.

Autorzy bardzo dobrze przedstawili realia Rosji, zarówno dużych miast, jak i wsi leżących z dala od nich. Mowa jest tu także o łapówkarstwie i ramionach mafii sięgających nawet wojska i rządu. Ponadto poza ucieczką, czytamy także o walce z terroryzmem oraz śledztwie prowadzonym przez kapitana Pietrienko. A te, choć początkowo nie przynosiło rezultatów, to pokazuje czytelnikom, jak takie sprawy się na wschodzie toczą.

W powieści nie znajdziemy rozdziałów a teksty opowiadające o uciekinierach, policji i mafii są odpowiednio od siebie oddzielone. Napisana jest zrozumiałym językiem i poza rosyjskimi nazwami własnymi nie powinien sprawiać problemów. Nie znalazłem również żadnych literówek, ani innych podobnych błędów. Wszystko to sprzyja jeszcze szybszemu czytaniu „Wycieczki…”.

Pierwszy przedstawiciel literatury rosyjskiej, z jakim miałem do czynienia okazał się bardzo trafioną książką. Ta naszpikowana akcją powieść o trójce uciekinierów zdecydowanie przypadła mi do gustu, wciągając w wir wydarzeń często niebezpiecznych i mogę ją bez żadnych wyrzutów polecić wszystkim fanom kryminału, akcji i nie tylko. Do „Wycieczki na tamten świat” na pewno kiedyś wrócę, a teraz oceniam ją na 4+/5. Czekam także na kolejne części cyklu o Tanii Sadownikowej.

Książkę otrzymałem od Wydawnictwa Oficynka za bardzo gorąco dziękuję.
Baza recenzji Syndykatu ZwB

sobota, 23 lipca 2011

Stos #3 - Lipiec

Stos nr 3, mający się ukazać kilka dni wcześniej.
Od góry:
1. Wycieczka na tamten świat - A. i S. Litwinowie - od Wydawnictwa Oficynka do recenzji, jestem w połowie.
2. Wieża Sokoła - Katarzyna Rogińska - również od Wydawnictwa Oficynka, ponadto z podpisem autorki ! :)
3. Szamanka od Umarlaków - Martyna Raduchowska - Wygrana w konkursie w regionalnej gazecie :)
4. Gears of War: Pola Ashpo - Karen Traviss - od Nakanapie.pl do recenzji, tu także w połowie jestem

Czekałem jeszcze na książkę od ZwB aczkolwiek jak narazie nie dotarła :)

środa, 20 lipca 2011

Informacje :)

Niedawno pisałem o powrocie a tu znów mnie nie było. Otóż spędzałem miły czas u rodziny i nie miałem dostępu do internetu. :)
Dostałem dwie nominacje do One Lovely Blog Award za co bardzo dziękuję aczkolwiek obawiam się, że nie wezmę udziału. Gdybym miał nominować blogi, za bardzo bym się musiał rozdzielać i najchętniej nominowałbym wszystkie. Może kiedyś po prostu napiszę coś o sobie :)

Byłem dziś na Harrym Pottere i IŚ 2 :) i bardzo mi się podobało, pomijając ludzi którzy siedzieli trochę za mną i komentowali połowę seansu :)

Możliwe, że jutro pojawi się stosik, bo są nowe przesyłki :)

#Edit: Chyba nie potrafię napisać recenzji do "Biedni Polacy patrzą na getto", jeśli ktoś na nią czekał to przepraszam, książka jest specyficzna a ja musiałbym przeczytać więcej literatury tego gatunku :)
Jeśli jednak kogoś bardzo interesują moje odczucia to zawsze jest mail :)

czwartek, 14 lipca 2011

Marek Harny - W imię zasad

W imię zasad
Marek Harny
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Liczba stron: 488


RECENZJA BIERZE UDZIAŁ W KONKURSIE ZORGANIZOWANYM PRZEZ SERWIS ZBRODNIA W BIBLIOTECE


Któż z nas nie pamięta starych kultowych filmów jakimi może pochwalić się polska kinematografia? Kto nie kojarzy genialnej roli Bogusława Lindy, którą oglądaliśmy w „Psach” i sceny rozmowy Lindy z Kondratem, w której padają pamiętne słowa: „W imię zasad, ***”. A co jeśli z tym ostatnim zdaniem jest związana pewna książka? Brzmi interesująco? Bo na pewno tak jest. Chodzi mi oczywiście o powieść „ W imię zasad” autorstwa Marka Harnego, który debiutował zbiorem opowiadań „Unieś mnie wielki ptaku” i wydał kilkanaście książek, wśród których znajdziemy m.in. „Zdrajcę”, „Wszyscy grzeszą” oraz „Pismaka” za którego otrzymał prestiżową Nagrodę Wielkiego Kalibru.
„W imię zasad” to kolejna już część cyklu o Adamie Bukowskim, jednak mi jak na razie przyszło przeczytać tylko tą część.

Już na pierwszych stronach powieści czytamy o kimś, kto był świadkiem morderstwa młodej dziewczyny i cudem uszedł z życiem jednak zaszył się nikomu nic nie mówiąc. Wkrótce okazuje się, że denatką jest Kinga Stolarek, antyglobalistka znana ze swych radykalnych poglądów, jak chociażby zalegalizowanie narkotyków. Policja nadzwyczaj szybko znajduje sprawcę, którym według nich jest znany gwałciciel o pseudonimie Wampir z Sanoka, który niedawno wyszedł z więzienia. Dla Adama Bukowskiego oby dwa fakty są szokujące, bowiem zarówno denatka jak i zabójca byli podmiotami jego artykułów prasowych. Jednak dla bystrzejszego człowieka, zagadka tego morderstwa wcale nie jest rozwiązana, wręcz przeciwnie, sprawa dopiero się rozkręca, pochłaniając kolejne życia. Rozpoczyna się zabójcza gra z czasem, nieznanym przeciwnikiem i spiskiem na skalę światową. Ponadto okazuje się, że w sprawę zamieszana jest córka Adama, Agnieszka Bukowska, co jeszcze bardziej motywuje do wgłębiania się w tajniki śledztwa i tym samym robienia niebezpiecznych rzeczy.

Marek Harny wykreował tu niesamowicie wielką galerię charakterów, w której spotkamy zarówno tych dobrych, jak i tych złych, anarchistów i antyglobalistów, zwykłych gangsterów i grube ryby, skorumpowanych ludzi oraz tych, którzy do końca walczą w imię zasad. Dobrze nakreśleni bohaterowie to zdecydowanie duży plus tej powieści, choć z ich dosyć sporą ilością wiąże się również pewna mała rysa. Jako że wielu z tych bohaterów, zarówno drugoplanowych jak i tych, którzy są całkiem w tle, poza nazwiskiem ma także pseudonimy,  których nie sposób czasami spamiętać, to można się pogubić i nie skojarzyć danej postaci w całości lektury.
Podobnie jest również z wydarzeniami, o których czytamy. „W imię zasad” charakteryzuje się tym, że fabuła opowiadana jest z kilku perspektyw, nie tylko od strony Bukowskiego ale też Renaty Kuc, Inspektora Horoszki i jeszcze kilku innych. Przeplatają się one między sobą a w pewnych momentach jest ich tak wiele, że obraz tego co robił dany bohater znajduje się za ścianą mgły. Dotyczy to jednak głównie środka książki.

Cały ten nadmiar wydarzeń i bohaterów działa przed wszystkim na korzyść książki. Akcja wciąga przez to niesamowicie i zapewnia rozrywkę w nieustannym napięciu na kilka dni. Każdy fan kryminału znajdzie tu coś, co go zainteresuję. W tej powieści dosłownie cały czas coś się dzieje, mnóstwo jest strzelanin, pościgów, zabójstw oraz nieoczekiwanych zwrotów akcji, których ilość powoduje, że momentami nie można się od niej oderwać.
Muszę się przyznać, że choć „W imię zasad” ma niecałe 500 stron i pod koniec wszystko zostało wyjaśnione, Ja i tak czuje swego rodzaju niedosyt. Brakowało mi czegoś specyficznego, co było by idealnym zwieńczeniem powieści, a czego niestety nie odczułem.

Książka Marka Harnego jest zdecydowanie dobrym kryminałem. Mimo to, że w niektórych momentach można się trochę zagubić i że może pozostawić niedosyt, i tak warto ją przeczytać. Tak ciekawe historie i spiski nie pojawiają się nader często. Oceniam ją na 4/5 i pozostaje w przeświadczeniu, że inne części cyklu o Bukowskim przeczytać muszę.

Baza recenzji Syndykatu ZwB

wtorek, 12 lipca 2011

Powrót :)

Właśnie dziś w godzinach wieczornych wróciłem do domu po kilkudniowym pobycie u rodziny na wsi :)
Byłem prawie całkowicie odcięty od internetu, więc nie miałem możliwości sprawdzania blogów, może jakoś to nadrobię. Czas zleciał szybko i przyjemnie - grille, rodzinne spotkania, rozmowy do późnych godzin prawie rannych itp :) W najbliższym czasie można spodziewać się recenzji książek: "W imię zasad" oraz "Biedni Polacy patrzą na getto".
Pozdrawiam

piątek, 8 lipca 2011

Stosik #2 - Lipiec

Przyszedł czas na kolejny już stos, choć za dużo ich nie ma na moim blogu to zawsze coś. :)
Patrząc od dołu:
1. Maj Sjowall, Per Wahloo - Twardziel z Saffle - od serwisu nakanapie.pl, recenzja
2. Marek Harny - W imię zasad - wygrana w konkursie nakanapie.pl, właśnie czytam
3. Łukasz Śmigiel - Mordercy - Wygrana w konkursie, recenzja
4. Stephen King - Dolores Claiborne - z biblioteki, sam nie wiem czy przeczytam
5. Jan Błoński - Biedni Polacy patrzą na getto - wygrana za 3 miejsce w konkursie na recenzję tygodnia na nakanapie.pl - właśnie czytam

Obecnie wyjeżdżam na kilka dni do rodziny, książki biorę ze sobą więc recenzje jakoś się pojawią.

czwartek, 7 lipca 2011

Maj Sjöwall, Per Wahlöö - Twardziel z Säffle



Twardziel z Säffle
Maj Sjöwall, Per Wahlöö
Wydawnictwo Amber
Liczba stron: 224


Gdy jeszcze kilka miesięcy lub lat temu mówiono o literaturze z gatunku kryminału, pierwszą myślą jaka nasuwała się czytelnikom, była z pewnością Agatha Christie i jej cały dorobek literacki, z pozycjami o Herkulesie Poirot i Pannie Marple na czele. Jednak w ostatnim czasie coraz częściej mówi się o kryminałach, które oferują nam autorzy skandynawscy, tacy jak Stieg Larsson czy Henning Mankell. Niedawno miałem możliwość przeczytać powieść „Twardziel z Säffle” autorstwa Maj Sjöwall i Pera Wahlöö, małżeństwa uważanego za „rodziców” skandynawskiego kryminału publicystycznego. Stworzyli on 10-tomową serię z detektywem Martinem Beckiem w roli głównej a „Twardziel…” to już 7 część tego cyklu.

Komisarz Nyman od zawsze był uważany za twardego człowieka, nie stroniącego od przemocy w imię źle pojętej dyscypliny. Tym bardziej zaskakująca okazała się wieść o jego śmierci w szpitalnej sali. Detektywi śledczy mają tym razem naprawdę trudne zadanie. Bronią użytą do zaszlachtowania denata okazuję się być bagnet, innych śladów jest niewiele a nieustanne przeczucie o nadchodzącym kolejnym morderstwie spędza sen z powiek. Martin
Beck wraz ze swymi współpracownikami musi odnaleźć sprawcę wśród dziesiątek potencjalnych zabójców jakimi są wrogowie komisarza.

Sjöwall i Wahlöö stworzyli lekko przewidywalną aczkolwiek wciągająca historię, wyróżniającą się wśród innych pozycji z tego gatunku. Podczas dotychczasowych przygód kryminalnych, miałem do czynienia z cichym morderstwem i brakiem jakiejś większej akcji jak, np. strzelaniny. W „Twardzielu z Säffle” mamy co prawda i to i to, ale choć ciche zabójstwo i akcja rodem z filmów o terrorystach są ciekawe, to opisy codziennej pracy policji, które również możemy spotkać wydają się lekko nużące. Na szczęście, widmo intrygi, którą „rozwiązujemy” wraz z bohaterami pozwala zapomnieć o tych krótkich momentach znużenia.

Nie ma tu jednego detektywa, który mógłby ze swymi zdolnościami uchodzić za nadczłowieka, mamy natomiast całą grupę policjantów, którzy pracując w różnym miejscu i czasie dają nam możliwość do wszechstronnego oglądania śledztwa. Jednak właśnie tutaj widać, że nie jest to jedna z pierwszych części cyklu a już siódma. Być może autorzy nie podejrzewali, że ktoś przygodę z Martinem Beckiem zacznie od tej części i darowali sobie jakieś większe wprowadzenia, co do innych bohaterów, jak np. Kollberg, Larsson czy Rönn, przez co nie wiemy o nich zbyt wiele. Choć jest zrozumiałe, że na pewno opisano ich w pierwszych częściach, to Ja byłem lekko zdezorientowany, gdy miałem czytać o czynnościach kogoś dla mnie całkowicie nowego.

„Twardziel z Säffle” okazał się być bardzo szybką przygodą, książka ma około 220 stron i napisana jest prostym językiem, co oznacza, że można ją przeczytać w jeden lub w dwa wieczory. Nie zmienia to jednak faktu, że czas przeznaczony na nią z całą pewnością nie jest stracony. Warto zapoznać się z literaturą, na której wzorowali się Larsson i Mankell. Ja przy okazji przekonałem się do skandynawskich kryminałów i mam zamiar sięgać po nie zdecydowanie częściej.

Książkę otrzymałem od serwisu nakanapie.pl za co bardzo gorąco dziękuję:)

Zapraszam do głosowania w ankiecie,trwa kilka sekund a dla mnie to zawsze coś :)

Baza recenzji Syndykatu ZwB

wtorek, 5 lipca 2011

Łukasz Śmigiel - Mordercy

Mordercy
Łukasz Śmigiel
Wydawnictwo Oficynka
Liczba stron: 350

RECENZJA BIERZE UDZIAŁ W KONKURSIE ZORGANIZOWANYM PRZEZ SERWIS ZBRODNIA W BIBLIOTECE


Każde swego rodzaju odkrycie jest dla człowieka satysfakcjonujące i radosne. Podróżnik odkrywa nowy ląd, biolog odnajduje nowe gatunki roślin, naukowcy wynajdują nowe szczepionki. O takich wydarzeniach jest zazwyczaj bardzo głośno, wszędzie się o tym mówi.  Ja natomiast odkryłem nowego autora, jakim jest Łukasz Śmigiel, a jego „Mordercy” są pierwszą jego książką, którą przeczytałem, choć z pewnością nie ostatnią. Pisarz jest dziennikarzem, pracuje w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej na Uniwersytecie Wrocławskim. Jest autorem zbioru opowiadań „Demony” oraz powieści „Muzykologia” i „Decathexis”. W recenzowanym zbiorze opowiadań Śmigiel próbuje przybliżyć nam naturę mordercy i zbrodni, jednak czy mu się udaje?

Czytając „Morderców” miałem wrażenie, że odbywam wędrówkę dalszą i bardziej owocną w przygodę niż tylko w głębię duszy zbrodniarzy. Podróż zaczynamy od wątku kolektywnego mordu, czyli ukrócenia „męki” jaką jest życie w wieku ponad 70 lat. Bohater mający grać główną rolę w tym „oczyszczeniu” nie godzi się jednak z poglądami większości i postanawia walczyć.
Następnie mamy do czynienia z wieloma różnymi, bardziej lub mniej ciekawymi opowiadaniami, w których znajdziemy historie lekko fantastyczne, wypełnione barwnymi, często przerażającymi postaciami, które w mniej lub bardziej oczywisty sposób mają coś wspólnego z mordercami. Różnorodność jest tu ogromna, w jednym opowiadaniu znajdujemy się w świecie wiecznej zimy, gdzie każdy walczy o przetrwanie , a w następnym jesteśmy już na terenach Japonii, gdzie samurajowie walczą z demonami Futakuchi-onna. Oprócz tego, spotkamy tu łowców dusz walczących ze sobą, potrafiących opuszczać ciało, złego Knechta Ruprechta zabierającego w święta niegrzeczne dzieci do mrocznego lasu, czy nawet kogoś na podobieństwo XVI – wiecznego doktora House’a, który musi rozwiązać zagadkę morderstwa.
W podróży, w którą zabierają nas „Mordercy” spotkamy również H.G. Wellsa i jego dziwny przypadek porwania przez obcych, napromieniujemy się bardzo intrygującym spiskiem z
Czarnobyla po kolejnej katastrofie. Nawet taki opis to za mało. Mamy tu 12 bardzo ciekawych, wciągających wręcz pomysłów i choć zdarzają się opowiadania lepsze i gorsze, to tutaj ogólny poziom jest bardzo dobry.

Bardzo trudne okazuje się dla mnie wybranie najlepszego opowiadania, w tym wypadku to trochę tak jak z pytaniem czy mocniej kocha się matkę czy ojca, przy czym tutaj kandydatów jest więcej. Niestety muszę też przyznać, że już po zakończeniu czytania, zdarzyło mi się, że patrząc na niektóre tytuły, nie potrafiłem sobie przypomnieć o czym tak naprawdę one były. Najmniej w pamięci utrwaliło mi się „Śledztwo”.

Interesującym dodatkiem, jest posłowie zamieszczone przez autora jako zakończenie „Morderców”, w którym możemy dowiedzieć się o genezie powstawania poszczególnych opowiadań. Oprócz tego, każdą historię poprzedza cytat, doskonale do niej pasujący, wśród których możemy odnaleźć słowa Deep Purple, Eltona Johna czy nawet Iron Maiden.

Powieść napisana jest prostym i zrozumiałym językiem, z którym nikt nie powinien mieć większych problemów. Tylko raz czy dwa spotkałem literówkę, jednak jeśli występują one tak rzadko, można przymknąć na to oko. Ponadto, sama okładka, prosta aczkolwiek w pewien sposób przerażająca, przyciąga czytelnika. „Mordercy” zdecydowanie są warci swojej ceny.

Przygodę z tą książką uważam za jak najbardziej udaną i nie mam żadnych przeciwwskazań, żeby obdarzyć ją oceną jaką jest 5/5. Każde opowiadanie było na swój sposób ciekawe a ewentualne zniechęcenia wynikają tu tylko z różnych gustów. Ktoś może nie lubić XVI, ktoś podróży w przyszłość, lecz o gustach się nie dyskutuje, Mnie ten zbiór opowiadań spodobał się bardzo, na pewno kiedyś do niego wrócę i z całą pewnością sięgnę kiedyś po inne książki Łukasza Śmigiela.

Baza recenzji Syndykatu ZwB

piątek, 1 lipca 2011

Ankiety

Czerwiec minął, więc stwierdziłem, że zrobię ankietę na najlepszą według was książkę czerwca, wśród nominowanych:
Stephen King - Pokochała Toma Gordona
Stephen King - Pod Kopułą
Simon Toyne - Sanctus
Steve Hamilton - Zima Pełni Księżyca
Philip K. Dick - Ubik
Antologia Księga Wojny

W czerwcu przeczytałem tylko 5 książek co w porównaniu z innymi blogowiczami jest strasznie małą liczbą. Mam nadzieję, że lipiec pomimo trwającego remontu będzie bardziej owocny :)

Rozebrałem piec i podłogę :D

Ps. Nie zostałem chyba zaproszony do gry o tajemnicach, więc nie jestem pewien czy coś pisać o Sobie :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...