niedziela, 28 kwietnia 2013

Krzysztof Bielecki - Różne oblicza wszechmocy

Różne oblicza wszechmocy (Various Faces of Almightiness)
Krzysztof Bielecki
103 strony

Krzysztof Bielecki jest autorem 6 książek, z których 3 miałem okazję przeczytać. Sądzę więc, że mogę powiedzieć, że chociaż w jakiejś części znam styl jakim pisze. Kto czytał i pamięta same książki lub ich recenzje, wie, że ogniwem łączącym poszczególne pozycje jest to, że zadziwiają i zaskakują czytelnika. Pan Bielecki ma wyobraźnie i potrafi jej użyć, by stworzyć coś zupełnie oryginalnego lub rzucić nowe światło na istniejące już tematy. I tak właśnie jest z "Various Faces of Almightiness", czyli "Różnymi obliczami wszechmocy", które miałem, dzięki autorowi, okazję przeczytać.

O bohaterze opowiadania nie mamy zbyt dużo informacji, nie wiemy skąd pochodzi ani nawet jak się nazywa. Wiemy natomiast, już z samego opisu a potem również i z treści, że jest frajerem, życiowym nieudacznikiem. Nie potrafi dostrzec tego jak inni wykorzystują go za marne grosze. Pieniądze zarabia w kasynie, gdzie jak wiadomo bez ryzyka nie ma gry. I to właśnie podczas grania w ruletkę staje się coś niespodziewanego. Szóstka wypada trzy razy z rzędu a naszemu bohaterowi objawia się sam Szatan proponując spełnienie trzech życzeń. Jak to możliwe? I jakimi życzeniami uraczy go nasz nieudacznik?

"Różne oblicza wszechmocy" trudno ocenić jako książkę, bowiem jest to tylko 50-stronowe opowiadanie będące zapowiedzią większego zbioru opowiadań. Pochodzi z planowanego zbioru "I nagle wszystko się kończy", jest też pierwszym spotkaniem autora z międzynarodowym rynkiem wydawniczym(stąd tekst zarówno w języku polskim jak i angielskim). Z początku opowiadanie niczym się nie wyróżnia, poznajemy mężczyznę nieudacznika, grającego w reklamach i uprawiającego hazard dla pieniędzy. Szybko jednak tę krótką i średnio ciekawą biografię autor przerywa i robi to co umie najlepiej: zaskakuje czytelnika. Pojawia się Szatan i wszelkie pozory normalności opowiadania znikają, pojawiają się natomiast tytułowe oblicza wszechmocy związane z życzeniami i samym Diabłem.

Tym razem akcja nie jest aż tak dziwna jak w poprzednich książkach, opisałbym ją raczej jako zdumiewającą. Okazuje się, że można odświeżyć nawet tak oklepane tematy jak spełnianie trzech życzeń bez robienia z tego totalnej klapy. Opowiadanie kończy się z uśmiechem na ustach wynikającym z ostatnich, wyjaśniających co nieco i zaskakujących stron. "Różne oblicza wszechmocy" są bardzo ciekawą opowieścią, jednak nie wiem czy zdecydowałbym się na jej kupno. Jest bardzo krótka, akcja co prawda rozkręca się szybko, jednak jeszcze szybciej wszystko się kończy. Sam wolałbym poczekać na zbiór "I nagle wszystko się kończy" i to tam, wraz z innymi opowiadaniami ją przeczytać.

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję autorowi. 

Inne książki autora:

środa, 24 kwietnia 2013

Marcin Pągowski - Zima mej duszy

Zima mej duszy
Marcin Pągowski
Fabryka Słów
328 stron


Każdy chyba ma w swojej prywatnej biblioteczce książki, które stoją i czekają by je przeczytać. Postanowiłem zmniejszyć liczbę takich pozycji u siebie a przy okazji przybliżyć sobie coś z gatunku fantasy. Wybór padł na "Zimę mej duszy", debiut Marcina Pągowskiego. Jakie były moje odczucia?

Książka składa się z 3 rozciągniętych w czasie opowieści o Hedaardzie, biegle władającym mieczem najemniku oraz krótkiego Appendix, dodatku obejmującego wyciągi z różnych ksiąg ze świata powieści. Heedard będzie musiał zmierzyć się z trudami zdrady i specyficznej miłości, stanie również w szranki z zarówno cielesnymi jak i fantastycznymi wrogami.

Tytułowe opowiadanie osadzone jest w czasie święta Saamhayne i ma czytelnikowi do zaoferowania pełne intryg wątki miłosne, oraz wydarzenia wiążące się z nocą, podczas której duchy zmarłych zstępują na ziemię. Pojawiają się postacie fantastyczne, są nawet ogary piekieł i stojąca gdzieś z boku czarna magia. Dużo wątków przeplata się ze sobą, jednak żaden nie wybija się jakoś na przód. Bohaterowie z powodu mogących wałęsać się po okolicy duchów przez zdecydowaną większość opowiadania siedzą w knajpie. Tutaj również poznajemy dosyć ciekawą przeszłość głównego bohatera, jednak nie zmienia ona faktu, że resztę czyta się z niezbyt dużym zainteresowaniem.

Lepsze pod tym względem wydaje się ostatnie opowiadanie, Cena Ułudy. Śmierć poborcy podatkowego oraz inne, niejasne z początku przyczyny sprowadzają Hedaarda do małej położonej z dala od jakichkolwiek większych miast wioseczki. To to opowiadanie oferuje najwięcej akcji, tajemnic i zaskakujących niespodzianek. W okolicach wioski grasuje bowiem strzyga, mieszkańcy wioski widocznie coś ukrywają a do sąsiednich osad ludzie wręcz boją się chodzić.

Audovera, krótki i raczej średnio ciekawy przerywnik pomiędzy wspomnianymi już opowiadaniami od razu wypada z pamięci i trudno po jakimś czasie stwierdzić o czym był. Zakończenie powieści to zbiór różnych, nie mających z bohaterem czy resztą opowiadań nic wspólnego, artykułów, które w całości wydają się wręcz zbędne. Tylko jedna z czterech opowieści potrafi naprawdę przyciągnąć uwagę, resztę czyta się bez jakiegoś większego entuzjazmu czy napięcia, co smuci biorąc pod uwagę że momentami dzieje się sporo różnych rzeczy i mogło być o wiele bardziej ciekawie.

Bohaterowie w powieści odchodzą jakby na drugi plan. Trudno ich polubić czy nawet sobie wyobrazić. W postaci Hedaarda najciekawsza jest jego przeszłość, związana bezpośrednio ze Stwórcą. Nie żywi on do nikogo żadnych uczuć, jest zimny i nienaturalny. Bardzo dobrze natomiast posługuje się bronią. Jest tak świetny, że nie ma sobie równych i bez problemu sam radzi sobie z kilkoma przeciwnikami. Brzmi trochę nierealnie, czyż nie?

Język powieści jest barwny acz nieskomplikowany. Archaizmy nadają powieści klimatu lecz nie pojawiają się na szczęście co drugie słowo, wszystko jest dobrze usytuowane i ze zrozumieniem treści nie ma żadnych problemów. Nie przypominam sobie również bym zauważył jakieś błędy.

Nie wiem skąd wzięła się "Zima mej duszy" na półce z innymi książkami, wiem jednak, że nie oferuje ona niczego specjalnego. Część jej jest przyzwoita, część natomiast średnia i nudna. Jeśli chcecie spróbować sami to proszę jednak jeśli oczekujecie dobrego polskiego fantasy to możecie się zawieść.


sobota, 20 kwietnia 2013

Nierecenzja - Ken Kesey - Skrzynka Demona

Kilka lat temu przeczytałem "Lot nad kukułczym gniazdem" Kena Keseya i do tej pory pamiętam, że wywarł na mnie bardzo dobre wrażenie. Narkotyczny styl autora idealnie wpasował się w klimat szpitala psychiatrycznego tworząc powieść, którą bez wahania można nazwać klasyką.
Nie o niej jednak chciałem pisać a o innej książce Keseya. Gdy dojrzałem "Skrzynkę demona" w bibliotece, od razu po nią sięgnąłem mając w pamięci świetny "Lot..." tego autora.

Od razu zaznaczam, że nie przeczytałem całej książki, skończyłem po 250 stronach(na 445) . Dlatego też będzie to raczej mała opinia a nie recenzja. Dotychczas bardzo rzadko rezygnowałem z lektury w połowie, jednak tym razem jakoś nie mogłem dotrwać do końca. Nie wiem czy to ze mną coś nie tak i coraz mnie rzeczy mnie satysfakcjonuje, bowiem oceny, które widziałem w internecie były raczej dobre i pozytywne.

Mamy tutaj zbiór kilkunastu opowiadań mających wspólnego bohatera, Devlina Deboree. Ich akcja dzieje się w różnych miejscach, raz jest to Meksyk, raz Egipt, innym razem domostwo Deboree. Nie mogłem się tu jednak odnaleźć, było jakieś takie zagmatwanie i chaos. Nie wiedziałem jak bohater znalazł się w konkretnym miejscu czy sytuacji. Z wszystkich opowiadań, które przeczytałem zanim zrezygnowałem, 2 były momentami ciekawe, przy reszcie po prostu się nudziłem. Trudno mi również cokolwiek powiedzieć o samym bohaterze, nie zbliżyłem się do niego, nie miałem też okazji polubić. Wszystko to sprawiało, że "Skrzynkę demona" czytało się długo i ciężko.

Nie mam prawa oceniać książki, bo nie przeczytałem jej do końca. Była to jednak dla mnie porażka, powieść z serii "Biblioteka mistrzów" okazała się klapą, przez którą nie udało mi się przebrnąć, nawet jeśli autorem był "mistrz", Ken Kesey. Pamiętając o tym, że czytanie przede wszystkim ma być przyjemnością, a w tym wypadku tak nie było, postanowiłem zwrócić ją bibliotece.
 

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Carla Mori - Krew, pot i łzy

Krew, pot i łzy
Carla Mori
Wydawnictwo Oficynka
310 stron


Gdy Pani prokurator Zuzanna Bachleda zostaje wezwana do śmierci dwojga kochanków w hotelu nie przewiduje nic poza nudną rutynową sprawą. Sprawa komplikuje się jednak gdy przyczyną śmierci okazuje się nieprawdopodobne wręcz wykrwawienie a w krótkim czasie w równie dziwnych okolicznościach giną kolejne osoby. Co łączy parę kochanków, młodego geja i starszą pobożną kobietę? Co z tym wszystkim mają wspólnego wysłannicy kościoła? Czy to już koniec śmierci niewinnych ludzi, czy też jest to początek jakiegoś większego i chorego dzieła? W jak dużej niewiedzy żyją katolicy na całym świecie? Jakie kłamstwa ukrywają się za złotymi drzwiami świątyń i kościołów? Mnóstwo pytań, jednak bez obaw. Prokurator Bachleda wraz ze swoją przyjaciółką, redaktorką Klarą Wąsowską w poszukiwaniu odpowiedzi zgłębią naprawdę niebezpieczne i pełne tajemnic odmęty Częstochowy.

Krew, pot i łzy to debiut Carly Mori i to debiut udany! Autorka w bardzo ciekawy sposób połączyła śmierć tych kilku osób z wątkiem strasznego wręcz spisku w Kościele katolickim. Trochę się obawiałem wątków fantastycznych związanych z Szatanem mającym, według opisu na okładce, rządzić Kościołem. Na szczęście wszystkie tego typu wątki są dobrze przemyślane, żeby nie powiedzieć prawdopodobne. Fani teorii spiskowych podobnych do tych z powieści Dana Browna nie będą zawiedzeni.

Głównymi bohaterkami powieści są dwie silne kobiety, które poza tym śledztwem borykają się z własnymi problemami. Samotnej Klarze zbliża się termin porodu a sprawy sercowe pozostawiają wiele do życzenia. Zuzanna nie wyrabiając w pracy sięga po alkohol. Obie jednak nie poddają się swoim słabościom i bardzo dobrze pasują do swej roli w książce. Nie wyobrażam sobie na ich miejscu mężczyzn(choć Ci też się pojawiają) czy kogoś innego. Odbiegając od głównych bohaterów, warto zwrócić też uwagę na przedstawienie pobożnych staruszek, które urządzają istny wyścig zbrojeń w kategorii swej pobożności.

Choć powieść jest bardzo wciągająca to niestety jest też momentami przewidywalna. Bohaterowie z trudem szukają powiązań między konkretnymi zabójstwami, mimo że te w niektórych momentach naprawdę łatwo znaleźć. Kojarzący fakty czytelnik bez trudu je odnajdzie. Na szczęście sytuacji takich nie jest przesadnie dużo, głównie jest to początek śledztwa. Są też szczegóły i dowody, których nie sposób połączyć, lub których na pierwszy rzut oka nie widać i to dla nich warto tą książkę przeczytać. Krwawy i brutalny finał tej historii wręcz zapiera dech w piersiach. Całość powieści wciąga ale to jej świetne zakończenie rzuca czytelnika na kolana. I choć wcześniej nie ma za wiele elementów horroru to zwieńczenie tej historii na pewno to nadrabia. Szkoda tylko, że nie czuć za bardzo klimatu grozy.

Kościół katolicki jest tu ukazany w zdecydowanie negatywnym i mogącym wywołać oburzenie wielu wierzących świetle. Autorka wykazała się nie lada odwagą pisząc tak kontrowersyjne rzeczy, bo choć jest to fikcja literacka(miejmy nadzieję) to w naszym prokatolickim kraju niektórzy mogą potraktować to nawet jako obrazę religii. Przedstawiciele kościoła na usługach szatana, za nic mający celibat i inne przekazania, korupcja i pedofilia, w końcu chęć sprowadzenia na Ziemię Antychrysta, syna Szatana, przyznać trzeba, że nie są to tematy delikatne. Według mnie jednak wizja ta świetnie nadała się by oprzeć na niej fabułę powieści.

Krew, pot i łzy to powieść zdecydowanie warta przeczytania i polecenia. Carla Mori stworzyła naprawdę ciekawą książkę, która mimo swoich małych wad i tak wciąga czytelnika. Udane i odważne połączenie wątków kryminalnych, fantastycznych i religijnych, na pewno godne polecenia.


Za możliwość zrecenzowania tej książki bardzo gorąco dziękuję Wydawnictwu Oficynka.
Baza recenzji Syndykatu ZwB

środa, 10 kwietnia 2013

Wampiry po polsku

Wampir z M-3
Andrzej Pilipiuk
Fabryka Słów
310 stron


Jedna z najbardziej znanych powieści o wampirach: Drakula Brama Stokera po raz pierwszy wydana została ponad 100 lat temu, dokładniej w 1897r. Od tamtego czasu powstało wiele książek i filmów inspirowanych utworem Stokera jak i samą tematyką wampiryzmu. Zmieniało się również postrzeganie tych niegdyś strasznych, przerażających wręcz istot, tak, że dziś stały się one nawet idolami i bożyszczami nastolatek. Wampir z M-3 Andrzeja Pilipiuka również o nich opowiada, jest tu jednak coś z czym nie spotkałem się wcześniej*: akcja umiejscowiona jest w Polsce a konkretnie w Warszawie w czasach PRL-u.

Gosia Brona, główna bohaterka powieści, byłaby normalną nastolatką, jakich w Warszawie nie mało. Byłaby, gdyby nie fakt, że nie żyje. Dziewczyna targana wściekłością na chłopaka popełnia samobójstwo, a po jakimś czasie budzi się w trumnie w rodzinnym grobowcu. Wkrótce na swej drodze spotyka ślusarza Marka, który uświadamia jej, że nie nastała żadna pomyłka lekarzy a Gosia jest po prostu wampirem, tak samo jak on. Zszokowana próbuje jakoś się przystosować, jednak "być wampirem w PRL to nie przelewki" o czym już wkrótce się dowie.

Na całość powieści składają się poukładane chronologicznie opowiadania, w których Gosia mierzy się z różnymi problemami czy wyzwaniami, począwszy od poszukiwania starej i legendarnej księgi, poprzez próbę rozwiązania zagadki Czarnej Wołgi aż po pomoc w ucieczce mumii. Rozdziały nie są zbyt długie a akcja w nich jest zazwyczaj szybka i dynamiczna, co nie pozwala się nudzić. Akcja powieści osadzona jest w czasach PRL-u, co daje możliwość stworzenia wielu różnych historii i wydarzeń z tym okresem związanych. Co rzuca się w oczy to nieustanne kombinatorstwo obywateli. Partia, ubecy, wszyscy próbują uszczknąć coś dla siebie przy każdej możliwej okazji. Pilipiuk wykorzystał moim zdaniem ten potencjał, kreując wiele zabawnych i ciekawych historii.

Kilka słów o samych wampirach... Zdecydowanie nie są to krwiożercze bestie rodem z horrorów. Nie są to też na szczęście przesłodkie istoty podobne do tych z sagi Zmierzch. Gosia jak i inne warszawskie wampiry nie muszą już jeść ani oddychać. Do egzystowania potrzebna jest im tylko od czasu do czasu wysysana krew, trudno więc powiedzieć, by instynkt i żądza krwi przejmowała władzę nad ich świadomością. Główna bohaterka wciąż myśli i zachowuje się jak nastolatka, z tą tylko różnicą, że jest nie ma cienia, nie widać jej w lustrze i od czasami wysysa komuś krew.

Na kartach powieści znaleźć można nawiązania do postaci takich jak Pan Samochodzik, Van Helsing, znany z innych powieści Pilipiuka Jakub Wędrowycz czy nawet Edward Cullen z popularnej sagi Stephanie Meyer. Ponadto znajdziemy tu ciekawostki takie jak legenda o Czarnej Wołdze czy też o mrocznej księdze jaką jest Necronomicon. Wszystko to odpowiednio urozmaica akcję.

Wampir z M-3 na pewno nie jest książką złą, trudno jednak stwierdzić by była wybitna, z rodzaju tych, które wręcz trzeba przeczytać. Nie łatwo jest wymyślić coś nowego i dobrego w tym temacie. Jest to po prostu dosyć ciekawie napisana opowieść o wampirach buszujących po warszawskich ulicach. Można się wciągnąć, można się momentami uśmiechnąć czy zaśmiać. Taka polska, okraszona humorem odpowiedź na Zmierzch.


*Nie przeczę, że były już takie książki, żeby nie było.

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Robert Muchamore - Republika

Republika
Robert Muchamore
Wydawnictwo Egmont
12 godzin

Motyw tajnych agentów jest chyba każdemu bardzo dobrze znany, powstało bowiem mnóstwo powieści i filmów na ten temat a postacie takie jak James Bond czy Jason Bourne... cóż, kto ich nie kojarzy? Jednym z autorów, którzy w ostatnich latach podjęli się tego tematu jest Robert Muchamore. Jest jednak coś, co zdecydowanie odróżnia jego powieści z cyklu "Cherub" od innych tego typu książek. Bohaterami nie są bowiem dorośli, wyspecjalizowani agenci a z pozoru niewinne, niedoświadczone dzieci. "Republika" jest 13 już częścią serii, na szczęście nieznajomość poprzednich części nie odbija się nijak na przyjemności czytania.

Ryan jest świeżo wyszkolonym przez Cheruba 12-latkiem, który wręcz nie może doczekać się swojej pierwszej misji. Nie musi jednak długo czekać, wkrótce dostaje zadanie którego celem jest wnuk szefowej gangu przemytników ludzi, Ireny Aramow. Ma się z nim zaprzyjaźnić i wyciągnąć z niego informacje na temat przestępczej rodziny z Kirgistanu.
Poznajemy również Fu Ning, jedenastoletnią córkę przemytnika żywego towaru z Chin, który właśnie został aresztowany. Ning z matką, ścigani przez policję oraz mafię z Leonidem Aramowem na czele muszą jak najszybciej opuścić kraj i znaleźć azyl, jednak nie jest to wcale takie proste.

Fabuła w powieści pędzi naprawdę szybko, jest ciekawa i pełna zaskakujących zwrotów akcji, które dostarczają mocnych wrażeń. Historie agenta Cheruba i młodej Chinki opowiadane są równolegle i już po jakimś czasie autor odkrywa to co łączy tak różne i oddalone od siebie postacie. Dodanie drugiej bohaterki jest bardzo dobrym zabiegiem, cierpiąca i próbująca uciec od oprawców Ning urozmaica całą opowieść. Niestety przyznać muszę, że choć na brak wrażeń narzekać nie mogłem, to książka nie wciągnęła mnie aż tak mocno jak bym tego pragnął. Miejscami jest ona przewidywalna, miałem też wrażenie, że autor zapomniał o pewnym wątku by wrócić do niego dopiero pod koniec.

Tłem do wyczynów młodych agentów są przestępcze procedery takie jak handel żywym towarem i przemyt ludzi, najczęściej taniej siły roboczej. Wiąże się to z pewną dozą brutalności i wulgarności. Autor ukazuje gorszą część otaczającego nas świata i ludzi,w związku z czym obecna jest tu przemoc oraz szeroko pojęte zło. Ponadto wrogowie bohaterów potrafią być naprawdę bezduszni. Jak na książkę, w której akcja ma odgrywać główną rolę zepsuty świat i ludzie wydają się świetni, jednak jeśli spojrzymy na "Republikę" jak na książkę dla nastolatków czy dzieci powyżej 12 lat, to może być to zbyt wiele.

Nie czytałem poprzednich części, trudno mi więc określić jak to jest z realizmem w tej serii, jednak w wyczyny kilkunastoletnich dzieciaków po prostu trudno uwierzyć. Zazwyczaj jest to do przełknięcia i nie stwarza problemów, ot, taka fikcja literacka. Są też niestety sytuacje, które wydają się po prostu śmieszne, żeby nie powiedzieć głupie.

Nie wszystko jest tu na końcu rozwiązane. Ryan wykonał cel, zaprzyjaźnił się z celem, jednak spodziewałem się czegoś więcej. Okazało się, że losy tego agenta są kontynuowane w kolejnej książce. Nie odczuwam jednak potrzeby jej pilnego zgłębienia, nie czuje żadnego niedosytu. Lektura powieści była miła, ale nie na tyle wciągająca bym musiał poznać dalsze losy wychowanka Cheruba.

Adam Szyszkowski dobrze sprawuje się w roli lektora. Wciela się w poszczególnych bohaterów odpowiednio intonując i zmieniając akcent, tak, że nie ma problemu z rozpoznaniem kto w danej chwili rozmawia. "Republika" to 12 godzin ciekawej i pełnej akcji historii, którą polecić mogę chyba każdemu kto lubi agentów i dobre wrażenia podparte lekką dozą brutalności, pod wyjątkiem, że nie będzie mu przeszkadzać młody wiek głównych bohaterów.

Książkę otrzymałem od serwisu nakanapie.pl za co bardzo gorąco dziękuję:)
 

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Podsumowanie marca

Święta, za oknami śnieg, w telewizji Kevin sam w Nowym Jorku. Czego chcieć więcej?

Marzec był jak dla mnie dosyć dobrym miesiącem. Nie jest to jakiś wielki wynik ale przeczytałem 5 książek, co daje ok. 1500 stron. Ponadto przesłuchałem 1 audiobooka, co było raczej nowym doświadczeniem.

Najlepsza książka: Pink Floyd: Prędzej świnie zaczną latać - Mark Blake

Najsłabsza książka: Wódka, seks i nikotyna - Martini

Poza tym:
Pan Przypadek i trzynastka - Jacek Getner
Wesele - Stanisław Wyspiański - jedna z niewielu lektur, które ostatnimi czasy przeczytałem, recenzji raczej nie będzie.
Kanalia - Paweł Pollak
Republika - Robert Muchamore - recenzja wkrótce.

Książki przeróżne, może oznacza to mały odskok od kryminałów? Kto wie.

Zapowiedzi:
Carla Moni - Krew, pot i łzy - Czekam na przesyłkę
Andrzej Pilipiuk - Wampir z M-3
Ken Kesey - Skrzynka demona

Czytaliście któreś z książek przeczytanych lub zapowiedzi? Jak wasze wrażenia?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...