Krzysztof Bielecki
222 strony
Krzysztof Bielecki ma na swoim koncie
kilka książek, które zdecydowanie wyróżniają się na tle innych
polskich powieści. Na ich opisach można przeczytać „inna niż
wszystkie” i zazwyczaj tak właśnie jest. W tamtym roku miałem
okazję się o tym przekonać, bowiem w moje ręce wpadł „Defekt
pamięci” (recenzja)
. Gdy zaszła możliwość przeczytania kolejnej książki Pana
Bieleckiego od razu się zgodziłem, mimo że autor ostrzegał, że
ta pozycja będzie jeszcze dziwniejsza. Tak więc niedługo po tym do
mych rąk trafiła „Rekonstrukcja” i zacząłem się w nią
wgłębiać.
Podczas podróży pociągiem, który
jak się okazuje wcale nie jest pociągiem, jeden z pasażerów, John
Johnson, znika. Wychodzi z przedziału i nikt go już więcej nie
spotyka. Nie ma go w żadnym z przedziałów, nie ma na korytarzach,
w toaletach, po prostu wyparował. Jak to możliwe, że w miejscu, z
którego nie można w żaden sposób wyjść, ktoś jednak zniknął?
Jaki związek z tym incydentem mają Ma i Mo żyjący na olbrzymim
złomowisku, szalony admirał na łodzi podwodnej czy też małe
szklane rurki wypełnione czymś na kształt dymu?
Wyżej wymienione Ma i Mo, admirał
oraz szklane rurki to również część tej powieści jednak znaleźć
je można w innych opowiadaniach. „Rekonstrukcja” jest bowiem
zbiorem 7 opowiadań, w którym 6 pierwszych rozdziałów, jak to
wytłumaczył sam autor na początku, jest wstępem do ostatniego,
tytułowego opowiadania. Już tutaj zauważyć można pewną dziwność
powieści: wstęp jest kilkakrotnie dłuższy niż część, w której
John Johnson w końcu znika
i pojawiają się odpowiedzi na nurtujące nas pytania. No właśnie:
w końcu, albowiem o tym, że John Johnson zniknie czytamy
kilkanaście albo i więcej razy, co zamiast intrygować, po pewnym
czasie staje się nużące i irytujące.
Rozdziały
można czytać w różnej kolejności, nie nawiązują do siebie
bezpośrednio, jeśli jednak czytać uważnie to bystre oko
czytelnika wychwyci pewne ciekawe zbieżności, które mogą się
przydać w ostatnim rozdziale. A zakończenie, mimo że samo w sobie
zaskakuje to jednak nie porywa. Czytałem opinię, że po zakończeniu
ktoś miał w głowie chaos i w pewnym stopniu się z tym zgadzam,
bowiem wciąż pozostają niewyjaśnione sprawy, które czytelnik
musi rozwikłać sam, w głowie.
Miała
to być książka jeszcze bardziej dziwniejsza od „Defektu
pamięci”. Oczywiście, jest dziwna, jednak dla mnie nie tak mocno
jak właśnie ta poprzednia książka. Nie jest to już to samo.
Oczywiście ceni się to z uwagi na oryginalność, każda kolejna
książka rzeczywiście jest inna, jednak w tym przypadku nie jest to
chyba coś lepszego. Powieść intryguje, to jasne, jednak nie wciąga
na tyle mocno by przeczytać ją jednym tchem, mimo że jest krótka..
Może dlatego, że to zbiór opowiadań a nie jedna spójna treść.
„Rekonstrukcja”
to pierwsza powieść projekcyjna. Na okładce znaleźć można
porównanie do tak dobrze znanej plamy atramentowej, w której każdy
widzi co innego. Tak samo ma być z książką. Każdy czytelnik
wyniesie z niej coś innego, inaczej spojrzy na dane wątki,
dostrzeże inne związki i zbieżności. Być może tak jest, ale czy
to pierwsza taka książka? Czasem nawet przy zwykłej literaturze
zdania co do jej treści są podzielone.
Jeśli
ktoś jest fanem twórczości Pana Bieleckiego to myślę, że tak
czy siak sięgnie po tą pozycje. Jeśli ktoś go jednak nie zna, to
cóż, zawsze warto przekonać się na własnej skórze, tym
bardziej, że każdy może tu zobaczyć coś innego. Stratą czasu na
pewno „Rekonstrukcja” nie jest, jednak spodziewałem się czegoś
więcej.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorowi, Krzysztofowi Bieleckiemu
Bardzo, bardzo chcę przeczytać tę książkę, ale najpierw muszę nadrobić zaległości i zabrać się za Defekt pamięci. Uwielbiam dziwne książki.
OdpowiedzUsuń