Marcin Pągowski
Fabryka Słów
328 stron
Każdy chyba ma w swojej prywatnej
biblioteczce książki, które stoją i czekają by je przeczytać.
Postanowiłem zmniejszyć liczbę takich pozycji u siebie a przy
okazji przybliżyć sobie coś z gatunku fantasy. Wybór padł na
"Zimę mej duszy", debiut Marcina Pągowskiego. Jakie były
moje odczucia?
Książka składa się z 3
rozciągniętych w czasie opowieści o Hedaardzie, biegle władającym
mieczem najemniku oraz krótkiego Appendix, dodatku obejmującego
wyciągi z różnych ksiąg ze świata powieści. Heedard będzie
musiał zmierzyć się z trudami zdrady i specyficznej miłości,
stanie również w szranki z zarówno cielesnymi jak i fantastycznymi
wrogami.
Tytułowe opowiadanie osadzone jest w
czasie święta Saamhayne i ma czytelnikowi do zaoferowania pełne
intryg wątki miłosne, oraz wydarzenia wiążące się z nocą,
podczas której duchy zmarłych zstępują na ziemię. Pojawiają się
postacie fantastyczne, są nawet ogary piekieł i stojąca gdzieś z
boku czarna magia. Dużo wątków przeplata się ze sobą, jednak
żaden nie wybija się jakoś na przód. Bohaterowie z powodu
mogących wałęsać się po okolicy duchów przez zdecydowaną
większość opowiadania siedzą w knajpie. Tutaj również poznajemy
dosyć ciekawą przeszłość głównego bohatera, jednak nie zmienia
ona faktu, że resztę czyta się z niezbyt dużym zainteresowaniem.
Lepsze pod tym względem wydaje się
ostatnie opowiadanie, Cena Ułudy. Śmierć poborcy podatkowego oraz
inne, niejasne z początku przyczyny sprowadzają Hedaarda do małej
położonej z dala od jakichkolwiek większych miast wioseczki. To to
opowiadanie oferuje najwięcej akcji, tajemnic i zaskakujących
niespodzianek. W okolicach wioski grasuje bowiem strzyga, mieszkańcy
wioski widocznie coś ukrywają a do sąsiednich osad ludzie wręcz
boją się chodzić.
Audovera, krótki i raczej średnio ciekawy przerywnik pomiędzy wspomnianymi już opowiadaniami
od razu wypada z pamięci i trudno po jakimś czasie stwierdzić o
czym był. Zakończenie powieści to zbiór różnych, nie mających
z bohaterem czy resztą opowiadań nic wspólnego, artykułów, które
w całości wydają się wręcz zbędne. Tylko jedna z czterech
opowieści potrafi naprawdę przyciągnąć uwagę, resztę czyta się
bez jakiegoś większego entuzjazmu czy napięcia, co smuci biorąc
pod uwagę że momentami dzieje się sporo różnych rzeczy i mogło
być o wiele bardziej ciekawie.
Bohaterowie w powieści odchodzą jakby
na drugi plan. Trudno ich polubić czy nawet sobie wyobrazić. W postaci Hedaarda najciekawsza jest jego przeszłość, związana
bezpośrednio ze Stwórcą. Nie żywi on do nikogo żadnych uczuć,
jest zimny i nienaturalny. Bardzo dobrze natomiast posługuje się
bronią. Jest tak świetny, że nie ma sobie równych i bez problemu
sam radzi sobie z kilkoma przeciwnikami. Brzmi trochę nierealnie,
czyż nie?
Język powieści jest barwny acz
nieskomplikowany. Archaizmy nadają powieści klimatu lecz nie
pojawiają się na szczęście co drugie słowo, wszystko jest dobrze
usytuowane i ze zrozumieniem treści nie ma żadnych problemów. Nie
przypominam sobie również bym zauważył jakieś błędy.
Nie wiem skąd wzięła się "Zima
mej duszy" na półce z innymi książkami, wiem jednak, że nie
oferuje ona niczego specjalnego. Część jej jest przyzwoita, część
natomiast średnia i nudna. Jeśli chcecie spróbować sami to proszę
jednak jeśli oczekujecie dobrego polskiego fantasy to możecie się
zawieść.
Chyba sobie daruję:) Co do książek na półkach,to weź nic nie mów. Nie wiem czy kiedyś uda mi się przeczytać wszystkie posiadane książki....i to jest w sumie smutne.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:)
nie dość, że fantasy to jeszcze przeciętne. oj na pewno nie będę sobie tą zaprzątać głowy.
OdpowiedzUsuńTo ja chyba jednak tym razem mówię pas.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną recenzję, może tym razem bardziej wciągającej książki :))
też uważam, że jeśli archaizmy sa dobrze użyte to czyta się przyjemnie ;d
OdpowiedzUsuńDobre fantasy nie jest złe, ale w tym wypadku chyba nie jest aż takie dobre. Tak więc Pągowski chyba nie będzie moim najbliższym czytelniczym wyborem :)
OdpowiedzUsuńA mnie tam się podobało. Jeśli ktoś oczekuje prostej opowiastki w stylu Ćwieka czy Wędrowycza od Pilipiuka, to rzeczywiście nie dla niego, jeśli zaś czegoś w stronę Kresa, czy Sapkowskiego (bardzo fajny język swoją drogą), to nie powinien się zawieść.
OdpowiedzUsuń