Martini
Wódka,seks i nikotyna
112 stron
W ostatnim czasie za sprawą dość kontrowersyjnych książek opowiadających o Greyu na polskim rynku pojawiło się pełno mniej lub bardziej do nich podobnych erotyków. Zazwyczaj nie sięgam po książki o takiej tematyce jednak czasem trzeba spróbować czegoś nowego. Postanowiłem się przełamać gdy dostałem propozycję przeczytania pozycji, która miała być właśnie krótką powieścią erotyczną. "Wódka ,seks i nikotyna" jest drugą po "Dialogu z duszą przy papierosie" powieścią autorstwa Martini, czyli ukrywającego się pod tym pseudonimem Marcina Piędla.
Fabuła nie jest jakoś szczególnie skomplikowana czy zakręcona. Poznajemy Oliwiera, młodego mężczyznę żyjącego za pieniądze matki pracującej za granicą. Poznajemy również jego losy na przełomie kilku dni. Z pewnością jednak nie można powiedzieć by było to dni nudne lub pełne rutyny czy monotonii. Oliwier nie pracuje i korzysta z życia jak najmocniej się da. W tym przypadku oznacza to między innymi nadużywanie zawartych w tytule przyjemności oraz częste łączenie jednego z drugim.
Przez cały czas miałem nadzieję, że znajdę tu w końcu coś poza ciągłymi opisami libacji alkoholowych, seksu z przypadkowymi osobami i brania narkotyków. Pojawiają się jednak tylko dwa małe wątki. Ciekawie zapowiadająca się lecz później ominięta historia tajemniczego tatuażu na ciele Oliwiera oraz poznanie swej przyszłości. Drugi wątek powiązany jest po części z raczej dobrym, acz niezbyt zaskakującym zakończeniem powieści. Można tą słabo rozwinięta fabułę uznać za swego rodzaju "odejście od utartych schematów" o którym pisze sam autor we wstępie.
Jako, że książka została mi przedstawiona przede wszystkim jako erotyk to nie sposób nie wtrącić jeszcze jednego cytatu ze wstępu: Sceny erotyczne opisane w utworze nie mają stymulować Twojej wyobraźni, tylko znaleźć choć odrobinę miejsca dla innego gatunku i kunsztu literackiego. Nie wiem co to za inny gatunek i kunszt literacki, przyznaję jednak racje , że sceny te nie pobudzają zbytnio wyobraźni czytelnika. Nie znajdziemy tu miłości zmysłowej ani towarzyszących jej uczuć. Miłość w tej powieści oznacza tylko i wyłącznie seks. Przy czym trzeba powiedzieć, że jest to seks wulgarny i brutalny, momentami wywołujący nawet niesmak.
Głównego bohatera raczej nie da się polubić. Nie musi pracować, obija się, wolny czas przeznacza na alkohol, dragi i seks. Jest zdecydowaną przeciwnością wzoru do naśladowania. Oliwier to człowiek świadomie niszczący siebie, inaczej takiego zachowania nie umiem nazwać. Jest on niestety odzwierciedleniem coraz większej ilości młodych ludzi, którzy gdzieś zatracili odpowiednie wartości. Możliwe, że taki właśnie był zamysł: postawa Oliwiera odpycha i zniechęca do prowadzenia takiego życia. Zaskakująca jest jednak jego kondycja. Mężczyzna, który każdy kolejny dzień rozpoczyna od pozbywania się kaca tylko po to by w następnych godzinach znów pić lub brać. Skąd na takie coś siły?
"Wódkę, seks i nikotynę" czytałem w przedpremierowej wersji, nie mogę więc czepiać się pojawiających się głównie interpunkcyjnych błędów. Wiem jednak, że ta krótka(tylko 112 stron) powieść erotyczna na pewno nie jest dla wszystkich. Jeśli nie lubicie ostrych scen i nie macie mocnych nerwów to raczej po nią nie sięgajcie. Jeśli jednak chcecie spróbować czegoś innego, alternatywą do przesłodzonych erotyków może być właśnie ta książka
Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorowi.
Przesłodzone erotyki? Kilka już przeczytałam i wszystkie były, nie tyle przesłodzone, co mniej lub bardziej banalne i wtórne. Ale może to taki nowy podgatunek literacki się tworzy...? na razie lekturę sobie podaruję, ale jak najdzie mnie ochota to będę miała na uwadze :)
OdpowiedzUsuńPierwsza rzecz, która mnie by zraziła do tej książki, to jej objętość. Nie da się na 112 stronach zawrzeć pełną powieść, wraz z tłem, sylwetkami bohaterów i wartką akcją. Choć ok, powiedzmy, że tę kwestię odpuszczę, gdyż lubuję się w opowiadaniach (zwłaszcza Kinga, u którego opowiadanie mające 100 stron już podchodzi pod "minipowieść). Ale teraz wezmę pod lupę fabułę. Seks, narkotyki i alkohol - nihil novi, jeśli wziąć pod uwagę to, co wyprawia co tydzień wielu studentów. Dla mnie ta powieść nie wnosi nic nowego, nawet jeśli ma ostre fragmenty i nie stroni od wulgarności. Nie tędy droga. Nie wystarczy zaszokować czytelnika, by go zachwycić - prędzej się go zdecydowanie zniesmaczy. Nawet zaskakujące zaskoczenie i próba wyjścia poza schemat mnie nie przekonują. Nie czytałam książki, więc generalnie nie mogę się negatywnie wypowiadać, więc powiem tylko, że po tę pozycję nie sięgnę. Nie czuję się nawet zaintrygowana.
OdpowiedzUsuńMiałam nosa, odmawiając przeczytania tej książki, bo z Twojej recenzji wnioskuje, że nie podobałaby mi się ani trochę. Raz, że w ogóle nie ciekawią mnie, tak modne ostatnio, powieści erotyczne, a dwa to obraz wiecznie zapijaczonego i zdemoralizowanego bohatera działałby mi na nerwy.
OdpowiedzUsuńHmm... Wstrzymam się z tą książką. Dzięki za cynk;)
OdpowiedzUsuńja się w dalszym ciągu nie mogę do erotyków przekonać, bo albo wydają mi się śmieszne, albo niepotrzebnie wulgarne. dziennik nimfomanki czeka u mnie już dwa lata, też nie po drodze mi z nim.
OdpowiedzUsuń