poniedziałek, 13 czerwca 2011

Simon Toyne - Sanctus

Sanctus
Simon Toyne
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Liczba stron: 464


Gdyby jeszcze tydzień lub dwa temu ktokolwiek ze znajomych lub otaczających mnie ludzi zapytał się o jakiś dobry i wciągający thriller z wątkiem religijnym, apokaliptycznym i z szeroko zakrojoną intrygą oraz szeregiem tajemnic, mnie na usta od razu rzuciłyby się tytuły znane bardziej lub mniej. Na pierwszy ogień poszłyby powieści Dana Browna,  potem mógłbym wspomnieć o „Dniu Zagłady” oraz „Władcach Ciemności”, które miałem okazje przeczytać. Gdyby teraz ktoś zadał mi to pytanie, pierwszą odpowiedzią byłaby świetna książka Simona Toyne’a – „Sanctus” wydana niedawno przez Prószyński i S-ka.

Przenosimy się do Tureckiego miasta Ruina, w którym to wznosi się niezdobyta od tysięcy lat twierdza jaką jest Cytadela. Zamieszkiwana jest przez mnichów strzegących tajemniczego Sakramentu, i tylko garstka wybranych wie czym owy jest. Jednak jeden z mieszkańców twierdzy, po poznaniu tego sekretu, postanawia, że ludzie muszą się o tym dowiedzieć. I tak oto wypełniając fragment apokaliptycznej przepowiedni rzuca się z góry Cytadeli, wywołując tym samym prawdziwy wir wydarzeń, prowadzący do możliwego spełnienia się przepowiedni. Okazuję się, że jedyną osobą zdolną do zidentyfikowania zwłok jest Liv Adamsen, której przez ten fakt grozi śmiertelne niebezpieczeństwo.

Powieść na początku jest jedną wielką tajemnicą, pierwsze strony nic nam nie mówią ani nie wyjaśniają, przez co rodzi się w nas cała masa pytań.  Muszę przyznać, że choć lekko mnie ta całkowita niewiedza irytowała, to dzięki temu „Sanctus” niesamowicie trzyma w napięciu i niepewności.  Możemy się tylko domyślać, czym jest tajemniczy Sakrament, jakie znaczenie miał skok mnicha, lub dlaczego główną bohaterkę już po przylocie do Turcji chciano porwać.
Lekko nużąca na początku, świetnie rozkręciła się już po kilkudziesięciu stronach wciągając czytelnika i dostarczając mu dużą ilość akcji, pościgów, strzelanin i porwań. Dodatkowo, autor raczy nas zaskakującym zakończeniem powieści i dużą liczbą zwrotów akcji. Podobnie jak w wielu znanych thrillerach lub kryminałach, również tutaj zasługuje na uwagę połączenie w całość wszelkich poszlak(słowa wyryte w ziarnach, słowa heretyckiej biblii) do którego nie mam żadnych zastrzeżeń. Na pewno nie spodziewałem się tak spektakularnego końca.

To co dzieje się w książce, można by opisać mianem punktu kulminacyjnego wojny religijnej trwającej tysiąclecia, zaczętej przez dwa plemienia Jahwe i Mala, kontynuowanej przez ich potomków przez wiele lat. Bardzo ciekawie autor opisał początek tej skrytej wojny oraz jej przebieg. Liv Adamsen zostaje wepchnięta w sam środek wydarzeń, gdzie po jednej stronie stoją mnisi(nader często wyposażeni w Beretty lub Glocki), z bezwzględnym opatem wydającym im rozkazy a po drugiej, Kathryn Mann, jej ojciec oraz syn Gabriel, członkowie organizacji charytatywnej będący potomkami plemienia
Mala. Dorzućmy do tego policję próbującą rozwikłać sprawę tego specyficznego samobójstwa i mnichów, którzy znajdują się we wnętrzu Cytadeli i próbują odkryć tajemnicę Sakramentu, i wychodzi nam właśnie „Sanctus”.

Jeśli komuś przed chwilą wydało się to skomplikowane i pogmatwane to muszę stwierdzić że ma rację. Wydarzeń, bohaterów i wątków z nimi związanych w tej książce jest tak wiele, że można się wprost pogubić. Ja sam kilka razy kartkowałem strony, by przypomnieć sobie na czym polegał wątek z danym bohaterem. Nie ukrywam, że właśnie ten fakt trochę mnie irytował, jednak przebrnąłem bez większych urazów. Zaletą tej powieści może być według mnie przywiązywanie uwagi do szczegółów. Autor doskonale opisał zarówno otoczenie i technologie we wnętrzu cytadeli jak i poza nią. Na specjalną uwagę zasługuje biblioteka i jej oświetlenie.

Moją przygodę z „Sanctusem” oceniam bardzo dobrze, powieść wciągnęła mnie, i pomimo kilku małych wad, które posiada, nie zraziłem się i zapamiętam ją na długo, wiedząc, że na pewno kiedyś do niej wrócę. Według mnie książka zasługuję na to by ją polecić, zarówno młodzieży jak i dorosłym, każdy znajdzie tu coś dla siebie. Ja natomiast daję ocenę 4/5 i czekam na kolejne części.

Książkę otrzymałem od serwisu nakanapie.pl za co bardzo gorąco dziękuję:)

Ps: Polecam także stronę na której można obejrzeć video promujące Sanctusa: http://thesancti.com/
Ps2: Moja nieobecność spowodowana była weselem i poprawinami :)
Baza recenzji Syndykatu ZwB

17 komentarzy:

  1. Na książkę od dłuższego czasu mam ochotę. Muszę też przyznać, że bardzo sobie cenię lektury "skomplikowane", o zawiłej fabule, więc "Sanctus" na pewno przypadnie mi do gustu:)
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kasandra - Na pewno nie będziesz zawiedziona :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie za nią się zabieram...wierzę że warto..:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pisanyinaczej - Czekam więc i na twoją recenzję :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie lubię książek tego typu, więc pewnie nie sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo mnie ta książka ciekawi, odkąd przeczytałam jej opis. Cieszę się, że polecasz. To jest początek serii? Nie wiedziałam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie ma co, brzmi naprawdę ciekawie :) Na razie jakoś nie mam zbyt dużo czasu, zawalona jestem książkami z biblioteki, ale kto wie..? Może podczas wakacji znajdę trochę czasu dla "Sanctusa". Coś czuję, że będzie fajnie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Domi - Oczywiście, nikogo nie zmuszam :)
    Viv - Gdzieś właśnie czytałem, że to jest trylogia, chyba na jakimś blogu :)
    Izaa. - To narazie powodzenia z tymi z biblioteki, może w wakacje.. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Książki Browna, choć bardzo schematyczne, podobają mi się, więc ta też powinna przypaść mi do gustu. Dodaję na listę ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj, polowałam na Sanctusa na nakanapie, oj polowałam... Już widzę, kto mi go podebrał.. :D Fajnie, że to ciekawa książka, muszę poszukać na allegro :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Aleksandra - No myślę że się spodoba :)
    Immora - Jeśli żywisz jakąś urazę z tego powodu to jak najbardziej przepraszam :) :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Molioo - Bez przesaady ;) Każdy ma swoje szanse, ja dostałam akurat z inną książką, i wszyscy są zadowoleni :) A że recenzje piszesz naprawdę dobre to może nawet i lepiej że poszło do Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Immora - No tak, nie mamy wpływu jak zostaną przeznaczone książki :) No i bardzo mi miło :)

    OdpowiedzUsuń
  14. o religii w takim wydaniu poczytam bardzo chętnie. trochę mam tylko mieszane uczucia do wobec postaci i wątków, ale jak przyjdzie co do czego to myślę, że jakoś dam radę ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie jestem przekonana co do tej książki. Ogólnie nie ciągnie mnie do tego typu tematyki. Np. powieść Dana Browna dostałam kiedyś na urodziny i do dzisiaj jej nie przeczytałam...

    OdpowiedzUsuń
  16. A ja z intryg religijno-thrillerowych znam tylko Browna i też jakoś nie rzucił mnie na kolana, więc mimo, że recenzja zachęcająca to chyba nie będzie mi dane zmierzyć się z "Sanctusem".

    OdpowiedzUsuń
  17. Jeśli rozkręca się po kilkudziesięciu stronach, to pewnie bym nie wytrzymała i rzuciła nią prosto w kąt przed rozkręceniem. Niestety mam taką tendencję, że jeśli książka nie rozkręci się po 3-4 rozdziałach to jest spisywana u mnie na straty.
    Pomyślę nad tą lekturą.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...