Sasza Hady
Wydawnictwo Oficynka
382 strony
Większość polskich autorów
kryminałów zazwyczaj umieszcza akcję swych powieści w znanych nam
miastach jak Gdańsk czy Warszawa. Pozwala to bardziej wczuć się w
klimat książki, czytelnik może nawet przejść się ulicami z
książki. Jednak nie zawsze tak się dzieje, autorów nie trzymają
żadne granice, a przekonać się o tym można w powieści Saszy Hady
„Morderstwo na mokradłach”. Autorka umieściła bowiem akcje
swej debiutanckiej powieści w małej sennej osadzie Little Fenn
położonym w Anglii.
W jednym z domostw w malutkim Little
Fenn kucharka znajduje w spiżarni zamordowanego człowieka, a
dokładniej mówiąc jego głowę. Pani domu, Helen Bradbury, nie
wierząc w skuteczność policji udaje się do najsłynniejszego
detektywa Londynu, zdolnego rozwiązać każdą sprawę Alfreda
Bendelina. Problem w tym, że ten nie istnieje, jest tylko książkowym
bohaterem a w miejscu w którym powinien mieszkać mieszka trapiony
przez fanów detektywa Nicholas Jones. Ten jednak, mimo że z
Bendelinem jest związany tylko poprzez przyjaciela pisarza, twórcę
fikcyjnego śledczego, wiedziony pięknymi oczami mieszkanki osady
postanawia wyruszyć i spróbować rozwiązać zagadkę tajemniczej
śmierci.
Cała sprawa wygląda raczej dziwnie, w
spiżarni znajduje się głowę jakiegoś człowieka, prawie nikt nie
wie kim jest i skąd się tam wziął, co jest raczej rzadko
spotykane w małej wioseczce gdzie każdy zna każdego. Co pierwsze
rzuca się czytelnikowi w oczy to to, że Nicholas Jones nie ma, a
raczej nie miał do tej pory nic wspólnego z detektywami,
morderstwami, śledztwami ani niczym co wiąże się z kryminałami.
Nie ma doświadczenia a jednak próbuje prowadzić śledztwo i rzec
można że wychodzi mu to całkiem dobrze i co najważniejsze –
ciekawie. Poznać musi bowiem wszystkich mieszkańców tej mieściny,
ich zwyczaje i osobowości a w przypadku niektórych osadników
odkrycie ich „prawdziwej” twarzy jest naprawdę trudne.
Wydawać by się mogło, że takie
śledztwo to żmudna, monotonna i co za tym idzie nudna dla
czytelnika praca, jednak nic bardziej mylnego. Autorka raz po raz
urozmaica akcję jakimś niespodziewanym zwrotem akcji lub
wydarzeniem. Nasz detektyw-amator prowadzi więc swoje śledztwo,
momentami idzie mu lepiej a momentami po prostu tkwi w miejscu a
tymczasem w tle rozwija się coraz bardziej wątek romantyczny. I
mimo że zbliżanie się do osób zamieszanych w śledztwo jest ze
strony Nicholasa wysoce nieprofesjonalne to nie może on powstrzymać
swych nie do końca jasnych uczuć do dwóch mieszkanek osady.
Gdy już dochodzi do wyjaśnienia całej
sprawy i odkrycia sprawcy oraz motywu tego dziwnego morderstwa,
czytelnik dochodzi do wniosku, że można było tą zagadkę
rozwiązać wcześniej i detektyw Jones mógł zwrócić uwagę na
pewne szczegóły również o wiele wcześniej. Nie zmienia to jednak
faktu, że „Morderstwo na mokradłach” to świetna,pełna
ciekawych bohaterów i zwrotów akcji powieść kryminalna z
zakończeniem, którego na pewno nikt nie będzie przewidywać.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorce : )
Długi czas odkąd pojawiła się poprzednia recenzja, szkoda wyjaśniać, byle tylko było lepiej :)
Juz jakis czas temu czytalem o tej ksiazce... na pewno po nia siegne :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Intryguje mnie ta książka bardzo. Coraz bardziej przekonuję się do naszej rodzimej kryminalnej literatury, bo okazuje się, że polscy pisarze naprawdę mają zdolności do kreowania interesujących i skomplikowanych fabuł. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń